piątek, 21 grudnia 2007

Antigua, a Lampki na choinke

Jestem w Antigui/le (statui/statule). Lampki na choinke powinny byc natomiast na pawlaczu, nad kotlownia. Tak jakos obok koszykow i barankow na Wielkanoc.
Pobyt w Lanquin byl bardzo udany. Po pierwsze sam hostel El Retiro. Polozony w wawozie nad rzeka w kolorze, ktory chyba nazywa sie szmaragdowym. Mieszka sie w drewnianych domkach na palach. Dach z palmowych lisci, na ganku hamaki w celach relaksacyjno-widokowych, elyktrycznosci brak.

Na terenie urzeduje jedna krowa i jedna rodzina kurczakow. Rodzina kurczakow stale dziobie gdzie popadnie, krowa natomiast nigdy sie nie rusza. Ilekroc jednak podroznik przemyka z pokoju do restauracji, toalet czy recepcji spotyka krowe nieruszajaca sie w zupelnie innym miejscu, niz ostatnio sie nie ruszala. Czasem krowa zamuczy i sie na nia nie wpada, czasem jednak przebiegly zwierz potrafi schowac sie np. tuz za sciana domku, a wtedy nieuwazny podroznik moze poczuc jej oddech z baaardzo bliska.


Wstepu do restauracji bronia trzy psy. Maja swoja opinie na temat niektorych podroznikow i, choc zazwyczaj bardzo przyjazne, potrafia prezentowac swoje obronne oblicze. Jestem pewien, ze powodu Saby, Diego i Lui kilka osob do restauracji nigdy nie dotarlo. Manager chyba podziela opinie psow na temat ludzi, bo nigdy nie staral sie ich uspokajac. Proba psow, niczym test pilota Pirxa. A w restauracji toczy sie zycie. Jedzenie, internet, muzyka, schowki, gry, ksiazki i, przede wszystkim, inni podroznicy.

Restauracja jest wlasnoscia Anglika. To juz w zasadzie regula, ze kazdy dobry hostel, a przynajmniej jego czesc kulturalno towarzyska, jest wlasnoscia i jest prowadzona przez extranjeros. Dotychczas kazdy przyjemny hostel w ktorym bylem, tak w Meksyku jak i w Gwatemali jest prowadzony przez kogos z zagranicy. Sa to zazwyczaj ludzie , ktorzy podrozujac dotarli do danego miejsca i nie znalezli dobrego hostelu. Poniewaz jednak bardzo im sie podobalo to zalozyli swoj. Potrafia stworzyc atmosfere, ktorej niestety zazwyczaj (choc oczywiscie nie zawsze!) lokalni ludzie nie do konca czuja.
W el Retiro rowniez pracowali podroznicy, ktorzy w ktoryms momencie postanowili sie zatrzymac. Byl Irlandczyk Shanon, co tydzien nowa dziewczyna. Byla Kanadyjka Cristal, upajajaca sie restauracyjnym DJ-owaniem z Ipoda. Byla 22 letnia Norwezka Ingwil, regularnie na space cookies. Byla 31 letnia Szwajcarka Karin, ktora marijuany nie palila. Historia kazdej z tych osob jest ciekawa, ja najlepiej poznalem wlasnie historie Karin. Z poczatku bardzo uporzadkowana. Liceum, studia-finanse, praca. Praca 12-14 godzin dziennie. W wieku 27 lat zostala jednym z glownych menadzerow w duzej korporacji. Najmlodsza i do tego jedyna w histori kobieta na tym stanowisku. Prywatnie pierwszy chlopak przez 2, drugi 3, a ostatni 6 lat. W koncu jednak cos zaczelo pekac. Chlopak uzaleznil sie od kokainy, a praca, mimo astronomicznych dochodow, nie cieszyla. Uzbierala pieniadze na dom, ale nie bylo z kim mieszkac. W wieku 29 lat zostawila wszystko i ruszyla w 11 miesieczna podroz po Ameryce Poludniowej. Teraz, od 5 miesiecy, finansistka ze Szwajcarii pracuje w el Retiro za barem. Osiem godzin dziennie, za godzine ok 0,60 USD (czyli centow!), wyzywienie i zakwaterowanie w domku z palmowym dachem. W dniach wolnych (raz w tygodniu) moze poczytac w hamaku ksiazke, poplywac tratwa po rzece, tudziez przejsc sie nad wodospad. Jest szczesliwa, kiedys wroci, ale pospiechu nie ma. Kobieta z krainy zegarkow mieszka w kraju, w ktorym jest godzina albo siodma albo osma, a jak sie powie ze jest 7.43 to sie na ciebie patrza jak na wariata.
W Lanquin nie siedi sie jednak tylko w Hostelu.

Widzialem Grotas de Lanquin i Semuc Champey. Ogolnie zdjecia z tego okresu tutaj.

Wczoraj przyjechalem do Antiguy. Spotkalem sie tu znowu z Liora, Revital i Idanem. –byli w Belize, ale ze bylo drogo, to postanowili odwiedzic mnie tutaj. To jest 24 godziny jazdy autokarem, a oni byli tu wczesniej przez 2 tygodnie... Mieszkamy w Izraelskim hostelu „Place to stay”. Mieszka tu okolo 25 Izraelczykow, ja i jeden Niemiec. Mimo wszystko jest mala choinka, specjalnie dla naszej dwojki chyba, zeby swiety mikolaj mogl trafic (to odpowiedz na komentarze niektorych czytelnikow :-) ). Jutro idziemy na wulkan Pacaya, a pozniej do San Pedro. Tam swieta i sylwester, o ile uda sie zapisac na kurs hiszpanskiego. Jak to jest, ze w Polsce jest ponad piec razy wiecej ludzi niz w Izraelu, a Polke w podrozy spotkalem dotychczas jedna (jesli chodzi o backpackersow, turystow z Polski slyszalem na ulicach jescze kilka razy) ?

ps. Dziekuje za poprawki jezykowe. Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, ze pisze po polsku, mowie po angielsku i hiszpansku (troszke), a wokol slysze glownie hebrajski. Ale bede sie staral! A w to, ze pani G bedzie kiedys dumna nigdy nie wierzylem, Pani zreszta tez pewnie nie... :)

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ale tam pieknie!!!I coraz ciekawiej i ladniej piszesz!Lampki odnalezione.Dzisiaj Twój brat kończy 30 lat!!!I LOVE YOU-MOTHER
ps zawsze marzylam zeby mieszkac w takim domku...

Anonimowy pisze...

Coraz ciekawiej i ladniej piszesz i coraz ladniejsze zdjecia! Mistrzowski jest ten blog!!!

Anonimowy pisze...

Obejrzałam zdjęcia, jestem pod wrażeniem - niesamowite miejsce!Dom i restauracja cudne.Świtnie piszesz,Twój brat ma rację,że coraz ładniej (błędami się nie przejmuj i już,nie mają znaczenia wobec jakości relacji)
Masz szczęście, że możesz tam być, zoabczyć to wszystko i doświadczyć.Korzystaj z tego ile się da.
Bardzo się cieszę,że mogę Ci trochę towarzyszyć i oglądać zdjęcia - to dzięki Twojej Cudownej Mamie:)
Pozdrowienia - Scoiatolo

Anonimowy pisze...

chłopie! ale ty masz kończyny! bez końca wręcz, można by rzec.

Anonimowy pisze...

dlatego lampki mogl tak wysoko schowac;)

Anonimowy pisze...

Co to za "nowy kolega Pabla", ten/to na drzewie?!Piekne zdjecia, zazdraszczam ile wlezie. Elwira

Franek pisze...

Szczerze mówiąc to do dziś nie wiem, ale chyba się nieźle dogadywali. RZadko ktoś to czyta w dzisiejszych dniach... ;)