środa, 7 grudnia 2016

Kontrargumenty


Jakiś czas temu strona uchodzcy.info (którą gorąco polecam) wrzuciła infografikę o przyjmowaniu dzieci. Moja żona ją udostępniła i pod jej postem na FB rozgorzała dyskusja. Śledziłem ją uważnie, ale nie miałem siły, żeby się udzielać. Czytałem też w miarę na bieżąco co ludzie piszą pod oryginalnym postem uchodźcy.info i włos jeżył się na głowie. W końcu nie wytrzymałem, i stąd ten tekst. Jeśli z tego czy innego powodu uważasz, że kategorycznie nie powinnismy przyjmować uchodźców/migrantów/muzułmanów do Polski proszę, przeczytaj go. W ramach wzajemności, ja przeczytałem bardzo dużo komentarzy dlaczego nie powinniśmy. Dla porządku (jestem matfizem po socjologii) podzieliłem tekst na główne wątki, wokół których, ma wrażenie, ta dyskusja się rozgrywa. 


Religia

Koran i Stary Testament mają bardzo wiele punktów styku. Nowy Testament, którego uznanie jest jedną z podstaw dla bycia chrześcijaninem, podaje w pewnych kwestiach wyjątkowo precyzyjnie: „Nadstaw drugi policzek” i „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”, nie mają żadnych adnotacji, że dotyczą jedynie „europejczyka, chrześcijanina o podobnej kulturze. Jeśli chcesz żyć jak Pan Bóg i Jezus przykazali, masz być miłym i bezinteresownie pomocnym dla innych  pacyfistą. Niezależnie od pochodzenia, religii czy koloru skóry owego bliźniego. Jeśli nie, to porzuć ten argument. To, że na jednych hełmach było napisane „Got mit uns” a inni krzyczeli, że Bóg jest z nimi, nie znaczy, że wszyscy przyswoili sobie dokładnie treść Pisma. Weź też pod uwagę, że islamista radykał ma tyle wspólnego z przeciętnym muzułmaninem, co mój wierzący brat z członkiem Ku Klux Klanu. Różnice są jednak zasadnicze. Koran w wielu miejscach sugeruje, żeby być miłym dla innych ludzi, ale radykalnym islamistom to nie przeszkadza, podobnie jak fanatykom spod znaku krzyża. 

Kultura i jej krąg
„Oni są z innego kręgu kulturowego”, „oni nie odnajdą się w naszej kulturze” i tego typu argumenty padają bardzo często, kiedy już dyskusja jest prowadzona na argumenty, a nie poprzez wzajemne zarzucanie sobie głupoty/naiwności/otumanienia itp. Jako socjolog z wykształcenia przez 9 lat studiów nie zdołałem się nauczyć, czym właściwie jest kultura. Chcę myśleć, że to nie dlatego, że jestem kretynem, tylko dlatego, że jej definicja sprawia olbrzymie problemy. Z drugiej strony wszyscy mniej więcej wiemy, co mamy na myśli odwołując się do kultury i jej kręgu. Jeśli chodzi o sumę doświadczeń, to ja i moi o 10 lat młodsi koledzy i koleżanki mamy bardzo wiele różnic kulturowych, bo nigdy nie chodziłem do gimnazjum, oglądałem pirackie bajki na Polonii 1, płaciłem za kefir z krówką 10000 zł i dogadywałem się dobrze z panem z wypożyczalni kaset video.

Jeśli chodzi o hierarchię wartości, podobne cele i doświadczenia w życiu, to więcej podobieństwa jest między mną i moimi rówieśnikami z podobnych rodzina i o podobnym statusie materialnym z Niemiec, USA czy Syrii jeszcze kilka lat temu, niż między mną, a przemiłą panią od której kupuję warzywa, czy statystycznym uczestnikiem ustawek kibiców. Łączy nas język i paszport, dzieli nas przepaść, choć w pierwszym przypadku nie ma ona w sobie nic z niechęci, a w drugim jak najbardziej. 
Przeciętny kierowca PKS-a z Polski był podobny do przeciętnego kierowcy syryjskiego PKS-a sprzed jeszcze kilku lat. Podobnie Neurochirurg stąd i stamtąd. Rożnica jest taka, że jedni mogli ze sobą pogadać, a drudzy nie bardzo. Na całe szczęście ludzie z różnych kultur mogą, przy odrobinie dobrej woli, żyć obok siebie bez poważniejszych zgrzytów i czerpać wzajemnie ze swoich doświadczeń, wartości i zwyczajów. Język jest barierą potężną, ale jak najbardziej do przejścia.

Na koniec odwoływanie się do kręgu kulturowego w kontekście dzieci jest po prostu bzdurą. Kultura nie ma nic wspólnego z genami, internalizuje się w procesie socjalizacji, zamienia w super ego, uogólnionego innego itp. w procesie dorastania. Jest procesem, a nie jakąś gotową paczką, która jest dana raz na zawsze. Mały Syryjczyk czy Nigeryjczyk, który zostanie wychowany przez polską, albo polonizującą się rodzinę stanie się z czasem w dużym stopniu Polakiem, a jego pochodzenie może dać naszemu społeczeństwu nowe smaki, dźwięki czy urodę, a nie terror i mityczne (o tym dalej) nieróbstwo.
Moralność
Moralność jest pojęciem równie nieprecyzyjnym co kultura, wiem, bo musiałem przez nią powtarzać egzamin u dr Jelonka. Jest wypadkową religii, etyki i kultury i również jest czymś nieostrym, stale zmieniającym się. Generalnie cywilizacja zachodu uznaje w swej moralności wartości chrześcijańskie, to że ludzi się nie zabija ani nie zostawia na śmierć bez powodu, to że obcym w potrzebie powinno się pomagać, że odpowiedzialność zbiorowa jest nie w porządku, że jak przyjdzie co do czego to raczej dorośli poświęcają się za życie dzieci a nie na odwrót. 

XX wiek, jego historia i nauka udowodniły, że nie ma czegoś takiego jak gen zła, że zachowania niemoralne są generalnie wynikiem okoliczności a nie indywidualnych, genetycznie uwarunkowanych cech charakteru. Najsłynniejszym potwierdzeniem tej tezy są chyba eksperymenty Zimbardo i Milgrama, a także całe badania nad mechanizmami które doprowadziły do Holcaustu. 
Jeżeli ktoś uważa, że jedni uchodźcy drugich gwałcą czy wykorzystują w obozach dla uchodźców dlatego, ża są 
  1. genetycznie źli, 
  2. z innego kręgu kulturowego, który toleruje takie rzeczy, 
  3. zepsuci
to w dwóch pierwszych przypadkach jest w błędzie. Trzeci dotyczy sytuacji, a nie indywidualnych cech. Wsadzenie w niewielką przestrzeń kilkudziesięciu/set tysięcy czy wręcz milionów ludzi zawsze doprowadzi do jakichś patologii. Tak było i jest w gettach i obozach na całym świecie, niezależnie od religii, karnacji czy narodowości. Im dłużej taka sytuacja trwa, tym ciężej będzie tych ludzi „naprawić”, ale ten proces jest odwracalny i jest to możliwe. 

Pragmatyzm
Porzucając moralność i religię pozostaje myślenie czysto pragmatyczne. Jako kraj mamy ostatnio sporo problemów. Nowy rząd ma coraz większe szanse rozwiązać kwestię uchodźców doprowadzając nasz kraj do bankructwa niezbilansowanym programem 500+ i gigantycznym kryzysem systemu emerytalnego. Wtedy my dołączymy do innych „migrantów ekonomicznych” szukając spokoju i godnego życia poza Polską. Byłem dwa razy w Argentynie, której takie rzeczy się ostatnio przytrafiały, nie jest to fajny widok. 
Na 500+ uchodźcy raczej nie pomogą, z emeryturą już mogą. W skrócie, problem jest banalnie prosty. Jest za mało pracujących i płacących podatki ludzi, żeby utrzymać na przyzwoitym poziomie tych, którzy już przestali pracować. Potrzeba nam więcej obywateli płacących VAT i PIT. Problem z nienarodzonymi jeszcze dziećmi jest taki, że po pierwsze zanim zaczną pracować to trzeba wcześniej sporo na nie wydać, a po drugie i tak dzieci z roczników 2017 nie pomogą z emeryturami rocznika 1967. Pracujących młodych ludzi płacących podatki potrzeba na już, a nie na za 20 lat. Okazja, w postaci skłonnych do opuszczenia swojego miejsce zamieszkania wykształconych i przedsiębiorczych inżynierów, lekarzy i finansistów nadarzyła się nam wraz z wybuchem wojny domowej w Syrii. Stamtąd uciekali dokładnie tacy ludzie jakich nam potrzeba - rozgarnięci, ale gotowi pracować za mniejsze pieniądze, za cenę spokoju i bezpieczeństwa. Na miejscu była misja PAH, przy której niewielkim kosztem można by zorganizować biuro dające możliwość stałego pobytu czy uzyskania statusu uchodźcy. Kontrargumentem jest przesąd, że uchodźcy to nieroby, którzy jada po socjal. Nie będę się już tutaj nad nim rozpisywał, napisze tylko, że to po prostu nieprawda i odeślę na przykład tu - post uchodźcy.info

Te i inne rozsądne rozwiązania byłyby możliwe, gdyby dyskusji o uchodźcach wyszła ponad poziom mitów, uprzedzeń i nienawiści bazującej na lęku. Inaczej żadna partia się na to nie zdecyduje, bo w obecnej sytuacji pomaganie muzułmanom jest równoznaczne z przegraniem najbliższych wyborów. To jest przestrzeń, w której przeciętny Kowalski ma wpływ na los przeciętnego Muhameda. 
Lęk i bohaterstwo
Nie sposób jest oprzeć się wrażeniu, że u podłoża wszelkich antyuchodźczych poglądów leży przede wszystkim lęk. Widzimy wybuchające bomby, odcinane głowy i inne tego typu rzeczy i jesteśmy pełni obaw o naszą rodzinę. Po pierwsze docierają do nas bardzo przebrane informacje. W Europie żyje się bezpiecznie, a zdecydowanie (tak naprawę, nieporównywalnie) większym problemem dla naszego życia i zdrowia jest zanieczyszczenie powietrza czy przekraczanie prędkości samochodem niż rzekoma islamizacja Europy. Europa się laicyzuje, nie islamizuje. Wybuchy czy gwałty „klikają” i czytają się dużo lepiej niż wiadomości „dziś nikt nie zginął”, „dziś muzułmański i katolicki pracownik poszli razem po pracy na piwo i herbatę”. Wszystkie portale publikują informacje, które mają się czytać bo są przedsiębiorstwami i ich byt zależy od reklamodawców. Seks i przemoc sprzedają się zdecydowanie lepiej niż spokój i porządek, miej to zawsze na uwadze oglądając wiadomości i czytając wp/onet/gazetę/wsieci/fronde. O innych pomniejszych serwisach, powstałych specjalnie by żerować na tych najniższych odruchach nawet nie wspominam.

Innym mitem jest to, że skoro sąsiedzi nie przyjmują syryjskich uchodźców, to znaczy że „coś jest na rzeczy”. Liban (4,5 miliony mieszkańców) przyjął  ok 1,5 miliona uchodźców z Syrii. To tak, jakby Polska przyjęła 12 milionów Ukraińców. Uchodźcy przebywają też w Egipcie, Jordani i Turcji, ale jest ich po prostu zbyt wiele. Kraje Zatoki Perskiej nie przyjmują, ale po pierwsze, są za tę postawę krytykowani w całym świecie arabskim, a po drugie wydają na pomoc uchodźcom olbrzymie kwoty.

Wraca argument - chcesz uchodźców, przyjmij ich pod swój dach. Po pierwsze, niektórzy tak robią (np. mój wspomniany brat nie z Ku Klux Klanu). Po drugie, to jest dosyć trudne. Jak 100 osób zrzuca się na wynajem mieszkania i naukę dla 5-osobowej rodziny, to każdy ponosi zdecydowanie mniejszy koszt, niż jakby to było w proporcji jedna rodzina zajmuje się drugą rodziną. Tak długo, jak długo (lub krótko) będziemy bogatsi od innych krajów, ludzie z nich będą chcieli do nas przyjeżdżać. Potrzeba systemowych rozwiązań tego problemu, a nie liczenia na pojedynczych filantropów. 

Z kolei dziwne jest też, że grupy które najlepiej pamiętają Polskę Walczącą, Żołnierzy Wyklętych i bohaterów Powstania Warszawskiego wydają się być zlęknieni najbardziej. Ukrywanie Żydów, konspiracja, często odbywały się w domach w których mieszkały całe rodziny, w tym dzieci. Ci ludzie ryzykowali życiem nie tylko swoim, ale również swoich bliskich w imię sprawy, którą uznawali za słuszną. W imię walki z niesprawiedliwością i agresją… Bohaterstwo czasów pokoju to nie pamięć o bohaterach czasów wojny.

Równocześnie, Państwo Islamskie, czy jakikolwiek inny radykalizm, dla swojego istnienia potrzebują jasnego, sprecyzowanego wroga. Żeby bojownicy chcieli walczyć, muszą mieć po drugiej stronie niechętnych im, zepsutych, nieempatycznych Europejczyków. Jeśli zamiast nich, zastaną pomocnych ale silnych i zjednoczonych ludzi traktujących ich jak równy równego ta cała organizacja runie jak domek z kart. 


Co robić?

Myślisz sobie, „i co z tego – mój lęk, moja sprawa”. Nie do końca, bo twój lęk wpływa na życie twojej rodziny, przyjaciół, nawet trochę na moje. Lęk motywuje lub, częściej, powstrzymuje cię. Jeśli będziesz bardzo bał się jazdy samochodem, nie pojedziesz z dziećmi na wymarzone wakacje, nie spotkasz się ze znajomymi, nie dostaniesz lepszej pracy. Twój lęk przed wodą odbierze twoim dzieciom całą radość z pływania w jeziorze w ciepły letni dzień. Wreszcie lęk przed obcymi sprawi, że zagłosujesz na tę, a nie inną partię. Taką, która obieca tobie bezpieczeństwo przed terrorystami. Na dalszy plan zejdą ochrona środowiska, poprawianie bezpieczeństwa na drodze, czy lepsza opieka zdrowotna. Rzeczy, które mają bez porównania większy wpływ na twój spokój i  zdrowie.


Twój lęk stanowi zagrożenie dla samego Ciebie, jest szkodliwy i pogarsza jakość twojego życia. Nie bierze się też znikąd. Inni - rodzice, znajomi, telewizja czy politycy mogą na niego wpływać, mogą sterować tobą używając właśnie twojego lęku. Dobra wiadomość jest taka, że z własnym lękiem można walczyć, można go zrozumieć i z nim wygrać. Spróbuj. Twoje życie będzie każdego dnia trochę lepsze. 


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Religia - jestem ateistą, mam wystarczajaco dosc katolików, radykalni wyznawcy islamu są znacznie gorsi więc nie ma co ich sobie dokładać

Kultura @Mały Syryjczyk czy Nigeryjczyk, który zostanie wychowany przez polską, albo polonizującą się rodzinę stanie się z czasem w dużym stopniu Polakiem,
- to pewnie dlatego tworzą się getta a zamachy i radykalizacja to ma miejsce w tych "zintegrowanych" dalszych pokoleniach

Pragmatyzm - Proszę doczytać o przyszłosci rynku pracy. W następnych dekadach zniknie mnóstwo miejsc pracy, zwłaszcza tych najprostszych. Problemem będzie jak utrzymac ludzi. Sprowadzanie kolejnych - zwłaszcza tych bez kwalifikacji pogłębi problem, za tym pójdzie " oni mnie tu nie rozumieją i nie dają mi godnie żyć" - droga do rozrywkowego faceta będzie już krótka

Lęk - to nie ma nic wspólnego z lękiem. W dobie globalizacji ludzi mają doskonałą wiedzę na temat tego jak takie "integracje" przebiegają w Belgii, Francji czy Szwecji i choć raz są modrzejsi przed szkodą

Co robić - Już wybrałem. Wolę żyć w zapyziałym zaściankowym bo mało urozmaiconym, jak również biedniejszym (bo być może pozbawiony Niemieckiej jałmużny. Nawiasem mówiąc szkoda, że tacy prędcy nie byli w pomocy swoim własnym ofiarom) kraju

Anonimowy pisze...

Mieszkam w Holandii od 2 lat. Wcześniej mieszkałam w Polsce -z przerwami na podróże 50/50- ale to nadal sporo. Ja mieszkająca w Polsce zgodziłaby się z Tobą,Franku, w 100%. Przecież to nie ma znaczenia czy ktoś jest czarny,biały, piegowaty czy z ogonem. Jest to jest i trzeba go oceniać za to co robi a nie jak wygląda.
Ja mieszkająca w Holandii jest już zupełnie innego zdania. I to właśnie ze względu na to "robi".Otóż Holandia otworzyła się na imigrantów, chciałoby się rzec, lata świetlne (choć to miara dystansu) przed Polakami. I to co teraz obserwuję w Holandii mnie przeraża. Jeśli ktoś śmieci na ulicy, jeśli ktoś drze się w środku nocy pijany, jeśli zaczepia przechodniów, łamie przepisy drogowe, kradnie rowery, brudzi i marudzi,to w 99 na sto jest z rodziny byłych imigrantów, Marokańczyk, Afrykańczyk, Turek (te rowery to głównie Polacy)-teraz już oczywiście pełnoprawny Holender. Po kimś kto został do tego kraju przyjęty jako gość oczekiwałabym więcej szacunku i poszanowania dla miejscowej kultury. Jakby ktoś z tych ciemnoskórych 'Holendrów' zachował się podobnie w okolicach sobotniej potańcówki pod Kozią Wólką to wióry by z niego zostały.
Coraz więcej z rodowitych Holendrów zaczyna czuć się dyskryminowanymi w ich własnym kraju. Trudniej im ubiegać się o dom, trudniej dostać się na uniwersytety, które w ramach 'równouprawnienia'sugerują przyjmowanie takiej samej ilości białych i czarnych aplikantów (a dużo mniej ciemnoskórych aplikuje), rząd rozważa też sankcje dla firm, które 'nie chcą'zatrudnić czarnoskórych pracowników.A jak tu takiego zatrudnić, jeśli pomimo mieszkania w Holandii od trzech pokoleń nadal nie zna języka holenderskiego i przychodzi na rozmowę o pracę ubrany jak Madonna na koncert? Krew mnie zalewa jak słyszę o meczetach w Holandii, które żądają prawa do modłów przez głośnik codziennie o 4:30am, w ramach równouprawnienia religii..
Nie jestem potworem, nie popieram bicia i opluwania biednego hinduskiego studenta w Warszawskim autobusie i nie chcę żeby osierocone dzieci uchodźców zostały bez domu. Ale chcę zwrócić uwagę, że nie można być również zbyt pobłażliwym i wyrozumiałym, trzeba postawić odpowiednie granice i wymagać od przyjezdnych, szczególnie jeśli to dzieci, aby nauczyły się języka, przyjęły polską (albo chociaż europejską)kulturę. Nikt nie musi zostawać chrześcijaninem (większość Polaków i tak jest nimi tylko na ślubie i pierwszej komunii), ale nie pamiętam żeby Oleńka przyjmowała Pana Włodyjowskiego w burce, ani żeby polonez na studniówkach był rapowany. A przecież nie przyjmiemy tylko noworodków. Dzieci imigrantów mają też po 17 lat, wykształconą znajomość języka, wpojoną rodzimą religię...Jeśli zabroni się im bycia kim naprawdę są, to wychowamy tylko swojego przyszłego wroga. I jak tu rozwikłać taki dylemat?