poniedziałek, 26 września 2011

Nostalgia w podróży

Pani Alina zapytała mnie w komentarzu do poprzedniego wpisu, czy jest coś, czego szczególnie brakuje w trakcie podróży. Pytanie wydaje się ciekawe, mam nadzieje, że odpowiedź również. 

Mam dwa pomysły na "po pierwsze" i nie wiem, na który się zdecydować. Będzie zatem pierwsze "po pierwsze" i drugie "po pierwsze". Albo, stosując starą technikę, malinowe i truskawkowe "po pierwsze". Numery narzucają w końcu kolejność, a owoce to już kwestia prywatnych preferencji. 

środa, 21 września 2011

Wpis z widokiem na Amazonkę

Wyspy San Bernardo

Z Tolu (okolicy wysp San Bernardo) pojechaliśmy do Guajiry. Lepszy autokar, noc w Santa Marcie, gorszy autokar, Taksówka z miejscowości Cztery Drogi (Cuatro Vias, były cztery bez żadnego matactwa) i samochód terenowy czyli trzy godziny trzęsienia "na pace" po drodze, której prawie nie ma. Wszystko po to, żeby poznać Indian Wayuu. Ci Indianie to nie jest łatwy kawałek chleba. W sumie jest ich około 400 tysięcy. Mieszkają jedną nogą w Kolumbii a drugą, nieco większą, w Wenezueli. A tak naprawdę to mieszkają u siebie. Preferują małe, rozstrzelone osady. Kilka domów i dość dużo kóz - ot typowa Wayuu wioska. My byliśmy w Cabo de la Vela, większej, rybackiej osadzie z centrum zdrowia i murowaną stacją policji, która wciąż czeka na policjantów. Możliwe, że przyjadą w grudniu, razem z prądem. 

czwartek, 8 września 2011

Dragi. Dla równowagi


Ponieważ, jakby powiedziała Natalka B., ostatnio za dużo tu Astrid Lindgren, a za mało Salingera, postanowiłem napisać dziś o czymś innym. A że jesteśmy w Kolumbii, kokaina i inne używki same cisną się na klawiaturę. Jak ktoś jest bardzo negatywnie nastawiony do narkotyków i chce mnie dalej lubić, to może nie powinien czytać. Z drugiej strony, może powinien przeczytać tym bardziej.

Siedzimy na krawężniku pod barem Havana w Cartagenie i popijamy piwo. Podchodzi pan uliczny sprzedawca i oferuje papierosy. Dziękuję, nie palę. Batoniki? Nie. Marihuana? Nie. No to może kokaina? Nie. Lekko zdziwiony odchodzi pytać dalej.

wtorek, 6 września 2011

Playa Blanca

Ja nie chcę nikogo denerwować, nie wiem jak jest teraz w Polsce, ale u nas było ładnie. Jak ktoś siedzi w biurze i nie jest mu dobrze, to może niech nie zagląda do tych zdjęć. 
Ostatnie cztery dni spędziliśmy pół godziny drogi łódką od Cartageny, w miejscowość Playa Blanca. 


czwartek, 1 września 2011

Z powrotem w drodze

Droga z Bogoty do Mompoxu zajęła dwadzieścia sześć godzin. Dwa autobusy, jakieś filmy, hamburger, frytki, Holocaust z Hanną Krall. Za oknem góry i doliny, posterunki policji i kierowcy typu macho. Prawdziwe atrakcje przyszły jednak w końcówce. Z Bucaramangi przyjechaliśmy o świcie do El Banco, a stąd do Mompoxu już niby rzut kamieniem - dwie godziny drogi samochodem terenowym. Samochód jednakże dość stary, kierowca jakby bez szkoły i wszystko nie tak. Gasł, psuł się, przeciekał, zakopywał, aż w końcu, już bardzo blisko Mompoxu, padł zupełnie. Zjechali się koledzy szwagra, krowy przyszły na drogę i robiły mu mu, ale silnik ani mru mru