czwartek, 1 września 2011

Z powrotem w drodze

Droga z Bogoty do Mompoxu zajęła dwadzieścia sześć godzin. Dwa autobusy, jakieś filmy, hamburger, frytki, Holocaust z Hanną Krall. Za oknem góry i doliny, posterunki policji i kierowcy typu macho. Prawdziwe atrakcje przyszły jednak w końcówce. Z Bucaramangi przyjechaliśmy o świcie do El Banco, a stąd do Mompoxu już niby rzut kamieniem - dwie godziny drogi samochodem terenowym. Samochód jednakże dość stary, kierowca jakby bez szkoły i wszystko nie tak. Gasł, psuł się, przeciekał, zakopywał, aż w końcu, już bardzo blisko Mompoxu, padł zupełnie. Zjechali się koledzy szwagra, krowy przyszły na drogę i robiły mu mu, ale silnik ani mru mru


Ostatnie 10 kilometrów pokonaliśmy w tej sytuacji na motocyklu. 3 osoby, plecaki i zaledwie jedna wywrotka w błoto. Droga do Mompoxu to nie jest prosta sprawa. 

Z drugiej strony, cała ta "przygoda" bardzo urocza, bo za oknem krajobraz jak trzeba. Rzeki, mokradła, palmy, krowy, ptaki, koń, kura, kaczka. Zwłaszcza krowy urodziwe, zupełnie jak w Laosie. Sam Mompox też przepiękny. Miasto, które lata świetności ma już zdecydowanie za sobą straciło znaczne fragmenty elewacji budynków, ale nie straciło uroku. Smaczku dodaje fakt, że zabytek wpisany na listę Unesco.
 Dookoła rozlewisko rzeki Magdaleny, najdłuższej w Kolumbii, a na nim mnóstwo ptaków i innych cudów.


























Oprócz tych wycieczek słucham dużo o Kolumbii. Czyli niby nic, a informacje same wpadają do głowy. Nieocenionym źródłem tychże jest Karolina. Z Karoliną jeździliśmy razem po Peru w 2007 i po Azji Południowo-Wschodniej w 2008 roku. I choć świat cały lubi, to Kolumbię kocha. Przyjeżdża tu raz/dwa razy do roku, ma dużo znajomych i przyjaciół, pisze na naszym wydziale doktorat o tematyce kolumbijskiej i ogólnie "zna się na rzeczy".

Słucham/uczę się zatem o relacjach rządu, paramilitares i FARC-u, wiem że jak żołnierze przy drodze pokazują "OK" to trzeba im odpokazać bo inaczej pomyślą, że nas porwali. Wiem, że w niedzielę w Bogocie zamyka się niektóre jezdnie, żeby ludzie mogli biegać, jeździć na rowerze, rolkach, hulajnogach. Zamyka się jezdnie, żeby ludzie byli zdrowsi. Zobaczyłem, że lunch jest rzeczą świętą i wiele restauracji (tzw. corientosów) działa tylko od 12 do 15 od poniedziałku do piątku. Dowiedziałem się, że podatki zależą od dzielnicy w której mieszkamy, że na telefon dowożą wszystko, od sushi, po coca colę. Wiem, że zamówionym przez telefon taksówkarzom trzeba podać sekretny numer, tzw kod bezpieczeństwa, żeby oni nie zgwałcili nas, a my ich. Wiem, że Kolumbia rozwija się szybko, jest bardzo zróżnicowana, a Kolumbijczycy pracują bardzo dużo, często są w biurze od 7 do 20.
Dzielnica biurowa nie śpi po zmroku

Jak nie wyjdą w weekend na jakąś potupajkę (prawa autorskie do tego określenia ma Piotr Hugues, instruktor narciarstwa), to tydzień jakby przegrany. 
Olbrzymim jest skokiem jakościowym jeździć z kimś, kto wie tyle o miejscu w którym jesteśmy. Dla mnie taka przewodniczka to rzadki i cenny dar. 
Więcej o tych małych niuansach tutaj nie napiszę, choć jest ich zaskakująco dużo. Będę dalej pisał o tym co widzę ja (jak to zresztą robię cały czas).  Jakby ktoś jednak był wyjątkowo zainteresowany Kolumbią, to tu jest magiczny blog Ewy. Ewa mieszka tu długo i wie co pisze. Polecam gorąco (bo tak właśnie jest w Mompoxie mimo, że mamy godzinę 21), a Ewie przy tej okazji dziękuję za udostępnienie nam bogotańskiego mieszkania.

Galeria zdjęć z Kolumbii, będzie się rozrastać. Dodaktowo dwa zdjęcia tu
Wszystkie samoloty ida do nieba


















Botero jest stąd. W pełni.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ładnie napisane.I zdjęcia cudne. A Botero Kocham od dawna.mama

Anonimowy pisze...

do twarzy ci z papugą, myślałeś o tym żeby zostać piratem ?
m.

Gosia pisze...

jaka kochana papuga!

Anonimowy pisze...

Na Wsypach dalekich cos nie chca Twoich filmow odtwarzac. Ale i tak bardzo uroczo, ze tak tam uroczo!m

Anonimowy pisze...

ad "wszystkie samoloty idą do nieba": Jastrun twierdzi, że

(...) tylko czułość idzie do nieba

Anonimowy pisze...

no wlasnie co z filmikami ja sie pytam...

Franek pisze...

Zaraz po zapoznaniu z Paquito (papugą) zacząłem poważnie rozważać piracenie się. Pozdrowienia z Karaibów! (Playa Blanca, okolice Cartageny). Mi się te filmy otwierają, może w galerii w picasie będzie ok, one tam są.

the r-town magic report pisze...

Niezła ta Colombia man. Chyba się tam kiedyś w życiu wybiorę!

Ewa Kulak pisze...

Pozdrowienia ;) I ciesze sie, ze sie podobalo ;)