czwartek, 19 maja 2011

Brazylijski night driver

Stolik z Pablem i pokrowcem jest mój. To takie rubieże restauracji i nikomu chyba nie przeszkadzam
Siedzę na pierwszym piętrze Mercado Publico w Porto Alegre. Na banerze jest napisane "onde tudo se encontra" czyli, z tego co rozumiem, gdzie wszystko się spotyka/można spotkać. Zatem mnie tu można spotkać również, gdyż ja z kolei spotkałem tu darmowe WiFi. Jest 21, za dwie i pół godziny mam Autobus do Chui. W brazylijskim Chui trzeba podobno przejść kilkaset metrów do urugwajskiego Chuy i potem można wsiąść w autobus do Punta del Diablo. Jutro o 7 rano się przekonamy. Nigdy nie byłem w Urugwaju, na zdjęciach i w opisach wygląda bardzo ładnie, więc trochę nie mogę się doczekać. Jest plan na surfowanie, bo czemu nie?

Przyjechałem tu wczoraj o szóstej rano. Widziałem jak Mercado Publico się otwiera, teraz oglądam (i słucham) jak się zamyka. Musiałem poczekać do 9.30 na Annę Marię de Souzę  Teixeirę. O 9 kończyła jogę, a bez jogi, jak wiadomo, ani rusz. Anię poznałem przez couchsurfing i zgodziła się mnie przenocować. Ma 21 lat, studiuje stosunki międzynarodowe i zburzyła większość moich stereotypów o brazylijskich studentach. Mówi dobrze po angielsku, dużo podróżuje i nie dba przesadnie o swoją urodę (jak na standardy lokalne rzecz jasna). Szok gonił szok. Nie dość, że sama jest taka, to jeszcze ma takich znajomych. Wczoraj wieczorem siedziałem z czterema Brazylijkami w kawiarni, wszyscy mówili po angielsku ze względu na mnie, opowiadali o Nowym Jorku, Australii, Indiach, Polsce(! Ania była kiedyś w Warszawie) i innych ciekawych miejscach. Miły, serdeczny wieczór. Jedna z koleżanek opowiadała o koledze, który póki studiował prawo był normalny, ale jak zaczął studiować filozofię, to ona już nie może wytrzymać jego statusów na Facebooku.

Najbardziej z całego wieczoru podobała mi się anegdota o brazylijskim night driverze (mamo, night driver ta taki pan, który jak się ktoś zanietrzeźwi, a jest w mieście samochodem, to przyjeżdża po niego z kolegą i odwozi, wraz z samochodem, bezpiecznie do domu). 
Anegdota wymaga wstępu. Otóż trzy lata temu Monika (z Sao Paulo) powiedziała mi, że jedną z dobitniej rzucających się różnic kulturowych jest to, że w Brazylii nie istnieje stwierdzenie "Nie piję, bo prowadzę". Piją wszyscy, czasem biorą też narkotyki (i nie mam tu na myśli marihuany), a ten kto akurat przyjechał samochodem wsiada do niego i wraca do domu. Trochę ciężko to przełknąć, ale tak tu było, jest i pewnie jeszcze jakiś czas będzie. 
Zatem siostra Ani opowiada, że była kiedyś z rodzicami w restauracji. I kierownik proponuje tacie, żeby śmiało pił wino, bo on ma specjalnego człowieka, który go później odwiezie jego autem do domu. Będzie to kosztowało tyle, ile taksówka która ma zawieźć tego pana z powrotem do restauracji. No więc tata, przyjemnie zaskoczony zupełnie nową ofertą, posłusznie pije. Po wieczorze szczęśliwy oddaje kluczyki, wsiada do auta z owym człowiekiem, żoną i córką. Po kilku zakrętach stało się niestety jasne, że specjalny człowiek jest kompletnie pijany i nieco mniej pijany tata musiał go odwieźć z powrotem do restauracji, bo ten nie był w stanie utrzymać się na nogach. Brazylijski night driver. 


14 komentarzy:

olek pisze...

znowu pierwszy!

przeczytam pozniej, bo lece do szkoly wlasnie!

BaRhplus pisze...

moje ulubione dwa zdania z tego wpisu to 'Onde tudo se encontra' oraz o koledze, że jak zaczął studiować filozofię, to ona już nie może wytrzymać jego statusów na Facebooku... znak czasów ;)
trochę ci tego surfowania zazdroszczę z pracowego biurka, ale mimo wszystko życzę żeby było cudownie. dzięki za zdjęcia, kiss, bratowa.

M pisze...

boję się już tu cokolwiek pisać bo moje komentarze są cenzurowane... na dowód tego, że wciąż czytam - zdjęcie 15 - ot tak :P

Anonimowy pisze...

Franku,
Czytam nadal z umiechem na twarzy i to czytanie i ogladanie zdjec jest fantastyczna oskocznia od siedzenia przy biurku w robocie...
Zdjecia Pablo Luz i Gdzie jest Mis - rewelacyjne :)
Suerte en Uruguay!
Matilda

Anonimowy pisze...

Pijany night driver, a psik...
Mistrz wpis! Udanego maz quinnowania w Uruguayu! J.J. Barea

Marta pisze...

Bomba to Mercado, zwlaszcza gdy inspiruje do takich wpisow, jak ten. Nie jestem pewna, czego sie zyczy w zwiazku z surfowaniem? Wysokich/ dlugich fal /Pieknej instruktorki? Zycze wszystkiego odpowiednio najlepszego, w kazdym razie!
Marta

julianna czapska pisze...

aale suuper Ci tam. tyle historii. fajnie z tymi studentami, że tak dobrze po angielsku szprechają, tyle podróżują i generalnie, do pogadania. też mi się najbardziej podobają te dwa zdania, o facebooku i z miejscem, gdzie można wszystkich spotkać :)
+ ładne foty (miś!)

Powodzenia dalej Franiuu - szerokiej drogi i fajnych fal do surfingu :)

buziak!

Franek pisze...

Marianna, ja nic nie cenzuruję tylko system powyrzucał dużo. Już jest ot tak. Dziś chyba opiszę wjazd do Urugwaju bo to było najlepsze przekroczeni granicy w życiu. Nie sadziłem, że tak często będę pisał bloga

M pisze...

pisz pisz:)

Anonimowy pisze...

koniecznie surfing! tylko niech Ci tam ktoś też wtedy zdjęcia robi, nie uciekając z aparatem ;)
N.

olek pisze...

juz myslalem, ze ta sama anna mari tylko, ze teraz stacjonuje w brazylii.
cisnij surfing, nie tylko w wersji couch!

Anonimowy pisze...

Zmiana statusu z prawniczego na filozoficzny jest moim NUMBER ONE!
a.

Anonimowy pisze...

ci kompletnie pijani i ci nieco mniej pijani-ich opiekunowie...powiem ci dziecko że jest to chyba jedyny temat na ktory nie chcę miec poczucia humoru...
prowadź się- mother

Anonimowy pisze...

czyta sie jak dobra ksiazke
'zanietrzeźwić' - cudowne!!
marta be