piątek, 20 maja 2011

De donde vienes loco?

6.30 wszyscy wysiadają z autokaru. To ja też. Kierowca patrzy na mnie zdziwiony. Chui? Nie, Chui jeszcze nie. Wsiadam z powrotem. Z kierowcą oraz panią, która już sprząta autokar i wyraźnie jej w tym przeszkadzam, jedziemy pół godziny. Autokar się zatrzymuje, Franek idzie do brazylijskich graniczników, autokar czeka, Franek wraca, autokar jedzie. Prywatny autokar. Dojeżdżamy do stacji końcowej. Mgła, pusto i cisza. Świt żywych trupów (taki film mamo, nie oglądałaś i lepiej nie oglądaj). 
To skąd jedzie bus do Punta del Diablo? Dwie przecznice na wprost i trzy w lewo. Podczas spaceru nie spotykam nikogo. Jest bileteria, bus miał odjechać 30 minut temu, ale się zepsuł i nie odjechał. Czekam. Doczekałem się, z mgły wyłaniają się inni czekający, z którymi wsiadam do busa. mężczyźni piją mate, kobiety mają siatki, a dzieci białe koszulki do szkoły. Mijamy granicę z Urugwajem jakby jej nie było. Trochę się zdziwiłem, ale tego autokaru nie śmiałem zatrzymać. 
Bilet. Nie mam. 54 pesos. Mam tylko Reale. Realami się nie da. No ale ja nie nie mam skąd wziąć pesos, mam tyle Reali ile trzeba. To niemożliwe. Nie zapłaciłem, konduktor mimo to się do mnie uśmiechał na koniec. Po godzinie dojeżdżamy do Punta. Znowu mgła jak pieron (taki peron), ludzie, którzy wysiedli z autobusu w sekundę się w niej rozpływają. Widzę dwóch mężczyzn przy sklepie (Ci na filmie).
De donde vienes loco? (skąd przyjeżdżasz wariacie).  Z Polski. Muy lejos (daleko). Trudno się z nim nie zgodzić. Gdzie jest Spokojny Diabeł? (El Diablo tranquillo, mój hostel). Hmm, chyba tam. A nie, w drugą stronę. Rodrigo, wiesz gdzie jest ten diabeł? Chyba tam (pokazuje trzeci kierunek). Poczekaj, pójdę na policję, zapytam się. Po chwili wraca z komisariatu i nawet kawałek mnie odprowadza. Głupio mu, bo dostał kiedyś od nich koszulkę, a nawet nie wiem, gdzie są. Idę razem z kilkoma psami jakieś 15 minut (tak tak, to jedna z tych miejscowości gdzie jak się gdzieś idzie, to się idzie z psami).  Dochodzę do hostelu, drzwi otwarte, wygląda sympatycznie i nie ma nikogo. Siedzę 20 minut, odpisuję na maile, pisze status na facebooku (pragmatyczny, nie filozoficzny). Pusto. 
Po kolejnych 20 minutach przychodzi niejaki Uve (wygląda dokładnie jak właściciel campera z Into the wild, jak tu kilka lat temu przyjechał z Niemiec na dwa tygodnie, to został półtora roku. Polacy kiedyś zrobili mu tanio fajne schody w domu więc ich lubi). 
Co tu robisz? Chciałbym tu mieszkać. Ale tu jest zamknięte, jak ty tu właściwie wszedłeś? Drzwiami. Aha.... to cię zaprowadzę do tego otwartego diabła (okazuje się, że są dwa Spokojne Diabły, ale poza sezonem czynny jest tylko jeden). Dotarłem. Pokój dziewięcioosobowy, dziesięć dolarów (tych amerykańskich) za noc. Recepcjonistka sugeruje, że powinienem się jednak zameldować w Urugwaju, a poza tym tu nie ma bankomatu. A gdzie jest? W Chuy. Pożyczam od niej pieniądze na autokar. 
Szybkie baden baden w oceanie (estas loco? soy Polaco), po czym dłuższe duschen. Przystanek autobusowy, dzieci ze szkoły (koszulki już nie takie białe).


Narracja nie jest najwyższych lotów, ale chodzi o pokazanie prozy życia rzecz jasna

Chuy, bankomat, obiad, fryzjer. Nie cackał się, tylko chwycił za maszynkę. 80 pesos, muchas gracias. Foto conmigo? Porque no. 


Wieczór, siedzimy w salonie i oglądamy jakiś mecz (nie z fryzjerem, z ludźmi z hostelu). Jest dobrze, jutro zaczynam przygodę z surfingiem (jeśli będzie swell oczywiście, jak słaby warun to nie wychodzę z pokoju). 

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

dzieki za relacje...czytając czuję się jak na wakacjach!

Anonimowy pisze...

Rewelacja! Masz niesamowity talent pisarski (ciekawe po kim :) i swietne poczucie humoru :)
Niech Pablo sie trzyma!
Matilda

M pisze...

możesz spokojnie udostępniać na fejsie :)

Anonimowy pisze...

1.jak będzie słaby warun- nie wychodź!

2.Piszesz coraz lepiej.

3. Kocham jak dawniej
- mother

Anonimowy pisze...

Piszesz jak Diablo mate. Spacerowanie z psami to jest mistrz.
Słaby warun - przynajmniej daj pożyć oceanowi i nie wchodź - chyba że na ostateczną rozgrywkę w burger king surfing cup, MP

olek pisze...

fajny nowy styl pisania. krotko. tresciwie.
i nowa styloweczka. ciekawe co na to pan czarek...

BaRhplus pisze...

o kurde, niezła miejscówa... ale znaczy, że jest tam ktoś poza toba w tym hostelu, to dobrze. trzymaj się!

Avadoro pisze...

Wygląda jak koniec świata :)

Jacaventura pisze...

To przynajmniej wiem jak jest tam gdzie chciałem być, a mi się z braku nie udało... Dobra wczytka i wpatrzka :)