czwartek, 25 września 2008

BA 12

Jestesmy w Singapurze. Nie spotkalismy niestety slynnego Roberta Kubicy, ktory bedzie sie tu scigal w niedziele. Singapur to ten straszny kraj, w ktorym za wyrzucenie gumy na ulicy placi sie 800 zl, a posiadanie narkotykow karane jest smiercia. Z mojego, bardzo krotkowzrocznegi i selektywnego punktu widzenia ta wyspa jest to nie tyle straszna, co nudna. Centra handlowe, bloki, parki i woda dookola. Slyszalem o tych strasznych karach za wszystko, co tylko mozna sobie wyobrazic, o potwornym, faszystowskim rzadzie. Moze tak jest, ale ja nie widzialem ani duzo policjantow, ani duzo strasznych ogloszen. Glowna roznica miedzy Singapurem i reszta krajow w regionie jest taka, ze jest czysto i wszystko dziala. Co oczywiscie nie wyklucza sie z 'nudno'. Mieszkamy u Jeniffer i Romaina, pary z Couchsurfingu. Sa tu juz od roku i nie moga doczekac sie wyjazdu. Nudno.
My wyjezdzamy za kilka (5) godzin. Karolina przez Paryz do domu, a ja przez Londyn do Dublina.BA12. (myslalem wczesniej, ze zawsze sa 3 albo 4 cyfry). To jeszcze nie powrot do domu, ale powrot do brata i kraju dosc dobrze znanego. Taki powrot stopniowany, zeby nie bylo szoku rzeczywistosciowego.
Sila rzeczy robi sie nostalgicznie, ale poki co tylko troche. Kazdy ma chyba takie swoje momenty w podrozy, w ktorych go "chwyta". Dla mnie to jest samotne czekanie na odlot w odpowiedniej bramce, okolice startu i czasem ladowania (pod warunkiem, ze nie jestem strasznie spiacy). O tym, ze lotniska sa miejscami magicznymi mowilo juz bardzo duzo osob. Ja w zwiazku z tym duzo wiecej nie bede, ale polecam scene na lotnisku w "Dogmie" K. Smitha. No moze troszke napisze.
Taki lot (zwlaszcza samotny) sklania do przemyslen- zaczyna sie od prostego "skad i dokad lece", ale przy odrobinie nastroju i darmowych drinkow latwo przeradza sie w "skad przychodze i dokad podarzam". Co osiagnalem, jaka droge przebylem. Co zapamietam, czy to cos zmieni i takie bzdury. Oczywiscie jest wiele sposobow odwrocenia uwagi od tych strasznych mysli- naduzycie darmowych drinkow, filmy i gry w samolocie, iPody, Gejmboje, Plejstejszony i inne dziwadla. To chyba w ogole taka prawidlowosc- czlowiek potrafi zrobic bardzo duzo, zeby tylko uciec przed mysleniem. Zobaczymy jak mi pojdzie, od tego zalezy poziom nostalgicznosci nastepnego, europejskiego wpisu.

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Panie Franku!Życzę minimalnego "szoku rzeczywistościowego".Proszę troskliwie pielegnować wspomnienia o spotkanych ludziach i miejscach.

Anonimowy pisze...

Tak, duzo jestem w stanie zrobic zeby za duzo nie zrobic (nie myslec tworczo itd)... straszne ale prawdziwe - stefan nie mogacy sie juz doczekac.
ps ide szukac zelazka.

Anonimowy pisze...

zdążyć- zdążyć życ jak sie pragnie...

Anonimowy pisze...

dziecko- nie nadużywaj! Ja jutro zawożę na lotnisko Mateusza, ktory poleci do Ciebie, czyli do siebie.Tata w Egipcie, ja w Ełku, czyli, jak zwykle, rodzina nomadów...caluję i wyczekuję wieści
- ta sama mama

Anonimowy pisze...

Proszę nie wracać, proszę dalej podróżować i dalej pisać !!!!

Anonimowy pisze...

wracac wracac i przywiezc powiew dalekiego swiata!

ania z lokami pisze...

hm.. tak się zastanawiam, czy więcej będzie radości, czy żalu z powrotu? albo w jakiej kolejności przyjdą..
mam nadzieję, że uda się jakoś zobaczyć jak wrócisz.. i posłuchać opowieści ;)

Anonimowy pisze...

wracać i nową podróż szykować!

Anonimowy pisze...

pewnie wrocisz na urodziny MU?
to bedzie w tym roku chyba najfajniejszy prezent :-)

Anonimowy pisze...

Ja tak sobie czytam i czytam i mysle ze do tej Polski to tak naprawde wroci inny Franek. Taki Nowy Franek z Nowym Spojrzeniem na Świat.
I ja licze na spotkanie tego Franka w Lony=dynie ;)
caluje mocno - Pabla tez.

Anonimowy pisze...

No wreszcie wracasz, no teraz trzeba będzie nadrobić te wszystkie imprezy które ciebie ominęły :) Życze szybkiego i bezbolesnego powrotu.