poniedziałek, 19 maja 2008

Argentyna z Wellingtonskiej kanapy

(On Argentina)
[...] Argentina does not march or protest on weekends. That's something to take note of. On Friday night in Buenos Aires I thought the city was going to burn down. Huge and often aggressive marches on every square. Come Saturday, Sunday: nothing. People sip Mate in the parks, concerts, shows, Tango in the streets. Idyllic peace full on. Cecilia, my (wo)man in BA, says that people need to wind down after week's work. They may as well be capable to set the town on fire after hours on week days, but weekend is sacred, a different story. This was at least how Cecile saw it.

Od wyjazdu z Argentyny minelo juz duzo czasu, przynajmniej jak na standardy podrozy dookola swiata. Zanurzony w rzeczywistosci Nowo Zelandzkiej, po dniu nieudanego autostopowania, zaczalem wspominac. Jakby nie bylo, bylem tam jednak przez miesiac - nie zeby starczylo na doglebne poznanie kraju, ale na tradycyjne 10 punktow powinno sie nadac.
Argentyna jest:
1. Moja ulubiona.
Przynajmniej jak na razie. Nie z powodu jakiejs jednej wyjatkowej cechy, ale za tak zwany caloksztalt. Mowi sie, ze jest najbardziej europejska w calej Ameryce Poludniowej. Moim zdaniem to duze uproszczenie, Buenos Aires, jak i cala Argentyna, ma swoj niepowtarzalny charakter, ani europejski ani latynoski. Argentynski. Przed kryzysem z 2001 roku BA bylo podobno jednym z najdrozszych miast na swiecie. Nie wiem gdzie to przeczytalem/uslyszalem wiec nie bede sie upieral. Wazne jest, ze kryzys ekonomiczny nie mogl zabic wyksztalconej przez lata kultury. Tym sposobem, w bardzo przystepnej cenie otrzymujemy w Argentynie kulture najwyzszych lotow. Wogole, w moim odczuciu spoleczenstwo jako calosc jest najwyzszych lotow. Jeden z moich gospodarzy w Sao Paulo powiedzial, ze w Argentynie nie czuje sie strasznego wyscigu szczurow, bo "oni juz tam byli". Mysle, ze bardzo trafne.
2.Zroznicowana.
To juz standard na kontynencie, mamy tu Wszystko. Warto jednak zauwazyc, ze fakt, iz to Wszystko jest w jednym kraju, nie znaczy ze jest blisko siebie. Spory kontrast w porownaniu z wszystkoposiadajaca, "malenka" Nowa Zelandia.
3.Nie az tak tania.
To kieruje do ludzi takich jak ja sprzed dwoch miesiecy. W przewodniku mozna wyczytac ze Argentyna jest bardzo tania (nie az tak jak Boliwia, ale blisko). To prawda jesli mowimy o polnocy, polnocy ktora ma oczywiscie duzo do zaoferowania. Ale ceny Patagonskie od rzeczywistosci reszty kraju odstaja drastycznie. To za sprawa pana Fernandeza Campbella i jemu podobnych. No i za sprawa przyrody- olbrzymie odleglosci i pustkowia nie ulatwiaja spraw takich jak transport. No ale jechac do Argentyny nie odwiedzajac Patagonii? Grzech!
4. Nieprotestujaca w weekendy.
To bylo dosc ciekawe. W piatek wieczor w Buenos Aires myslalem, ze miasto wkrotce splonie. Olbrzymie i czesto agresywne protesty na wszystkich placach. No, a w sobote i niedziele nic. Ludzie w parkach popijaja Mate, koncerty, przedstawienia, tango na ulicach. Sielanka pelna geba. Cecilia, moj czlowiek w BA, mowila ze po ciezkim tygodniu pracy ludzie chca odpoczac. Maja sile co dzien po pracy rozpalac miasto do czerwonosci, ale weekend to swego rodzaju swietosc. Tak przynajmniej, to co widzialem tlumaczyla C.
5. Miejscem wystepowania strusiow.
Dla mnie to byla niespodzianka. I roznych rodzajow lamopodobnych, i duzej ilosci zajecy. W parku narodowym Ziemia Ognista widzielismy z 50 w trzy godziny. Widok zajaca juz nigdy nie bedzie tak samo stymulujacy...
6. Kraina Tanga.
Ten taniec to jest naprawde cos. Salasa, Samba, Rumba sa fajne. Mozna sie ich nauczyc, podrygiwac na potancowce i jest super fajosko. Ale Tango to jest klasa, zadne wyglupy. Tutaj ciekawostka, przynajmniej dla mnie byla. Slynne tango, Por Una Cabeza (np. w filmie Zapach Kobiety) porownuje uzaleznienie od kobiet do uzaleznienia od wyscigow konnych. Ta czesc o kobiecie ladna o tyle, o ile ja rozumiem (j. hiszpanski) , ale ten hazard konny jakos tak...
7. Kraina sympatycznych, ciekawych swiata i pomocnych ludzi.
W tym miejscu zaczynam sie powtarzac z trescia punktu pierwszego, ale pewne rzeczy wymagaja podkreslenia. Od chwili gdy przekroczylem granice autobusem miejski z Brazylii do chwili wyjazdu mialem z Argentynczykami stricte pozytywne doswiadczenia (nie liczac moze tych co mi ukradli aparat, ale ich nawet nie widzialem).
8. Dobrym miejscem dla lubiacych przygode.
To sie znowu narzuca przez porownanie z Nowa Zelandia. NZ slynie z tego ze jest "outdoorowa", ekstremalna itp. To fakt, ale wszystkie tego typu atrakcje kosztuja tu slono. Tymczasem w Arg mozna calkiem tanio jezdzic na nartach, nurkowac, ogladac wieloryby, splywac rwacymi rzekami itd, itp.
9. Krajem wina i stekow.
mniam
10. Krajem do ktorego chce sie wracac.
Gdybym kiedys, z jakiego powodu musial wyemigrowac z Polski, wyjechal bym do Argentyny.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Różne takie, tam i tu nie robią na mnie wrażenia ale

MIESIĄC CZASU !!!!

Byłem tam przez miesiąc...
Byłem tam kawał czasu, miesiąc lekko licząc...

p.s. Na Babci kaczka stojąca na jednej nodze nie zrobiła wrażenie, od razu powiedziała, że chroni sie tak przed zimnem.

Anonimowy pisze...

W ogóle teraz to już trudniej zrobić na nas jakiekolwiek wrażenie. No cóż, trochęś nas zblazował.

Anonimowy pisze...

moglbys najpierw wrocic zanim zaczniesz zastanawiac sie nad emigracja. btw, az boje sie tu zagladac. z nieskrywanej zazdrosci :)

Anonimowy pisze...

Ad 6

Ja tam na wyscigach konnych kasy nie przepalilem, ale w kasynach to a i owszem zdarzalo mi sie zostawic wiecej niz zamierzalem, wiec wydaje mi sie to zrozumiale. Czesc dotyczaca kobiet chyba nie wymaga komentarza. :)

Pozdr

AA ;)

Anonimowy pisze...

Ja z zona lubimy Argentyne bo Felipe Contepomi jest Argentynczykiem!!! R. Wallace