czwartek, 13 grudnia 2007

Zostawic Mexico

Jestem w Tulum. Tak sobie jestem i jestem... Pracowalem dwa dni w hostelu, 4 godziny dziennie i zakwaterownie ze sniadaniem za darmo. Bardzo wygodnie, ale czas juz ruszac. No i wlasnie to przychodzi ciezko, bo tym razem szanse na powrot do Tulum w najblizszym czasie sa bardzo male. Musze zlapac busa do Chetumal, a stamtad przez Belize do Flores w Gwatemali. Powiniennem wyjechac dzis okolo polnocy, ale nie wiem czy sie zmobilizuje i najwyzej pojade jutro. Tymczasem w zyciu hostelu wydarzylo sie cos waznego. Dzis wyjechal Patricio. Byl ostatnia osoba z tych, ktore byly tu przede mna i juz zaraz mialy wyjechac. Patricio chodzil non-stop spalony. Byl Argentynskim programista komputerowym, ktory opuscil kraj z przekonan politycznych i nie zamierza wrocic. Od ponad dwoch lat jezdzi po Amerykach, teraz pojechal (tak jak wiele innych mieszkancow hostelu ) na Rainbow Gathering i celebracje pelni ksiezyca 24 Grudnia.... W chwilach wolnych kreci kijem z plomieniami.

Patricio

Wyjazd oznacza rowniez rozstanie z Idanem i Liora poznanymi jeszcze w San Kristobal.

Aniolki Charliego

Nostalgia Karaibska. Chyba wyjade jutro.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

och, Franq.Pewnie nie wiesz ze jadamy razem śniadania:) od jakiegos czasu choruje i przebywam w domu.No i magiczny moment każdego dnia to poranna expressowa kaffka przy śniadaniu podczas czytania tego, co u Franka:)
Aniołki Ch. we mnie spowodowały nostalgile,tyle że nie karaibska:)
Powodzenia!
MOnique

Józefinka pisze...

Ja przyznaję, że po kilku dniach, kiedy byłam tak zajęta, że do internetyu nie zagladałam zaczęłam tęsknić za Pana pisaniem.
Mam córkę-socjologa i myślę, że może Pan wykorzystać swoje spostrzeżenia z podrózy do ciekawych rozpraw socjologicznych np. na temat różnic kulturowych, podejścia do religi, rodziny itp.
Dziękuję za zachętę do odzywania się i cieplutko pozdrawiam-Klara

Anonimowy pisze...

No proszę, kto by się spodziewał :) Już się tak nie rozczulaj, bo te rozstania i wyjazdy bedą chyba coraz częstsze. Lepiej zaopatrz się w dobry dystans i chęć pogoni za czymś nowym, przecież nigdy Ci tego nie brakowało chłopaku!

Anonimowy pisze...

Ja tez chyba wyrusze jutro rano: o 8.10 ostatnim mostem na rzece Qwai prosto do Ballsbridge. A Basia o 8.45 na rowerze, tez prosto do Ballsbridge. Czlowieku kochamy cie, leaving vegas never easy ale trzeba to zrobic jak Bo Outlaw i VJ Singh-Van Helsing maja to w zwyczaju.

Anonimowy pisze...

A ja już wrocilam z Londynu i wyruszyłam, a nawet przybyłam do Poznania.Kazdy gdzies wyrusza...caluję!!!!mama

Anonimowy pisze...

troche nostalgii nie zaszkodzi ale ruszyc sie trzeba- nawet ja wyruszam:)co prawda tylko w bieszczady i tylko na weekend ale moze bedzie chociaz snieg bo w Warszawie ani płatka.

Anonimowy pisze...

ja sie spodziewalam,ale faktycznie,zeby ci frankowosci starczylo,bo zostawiasz ciagle gdzies jej po trochu.podziwiamy cie wszyscy a u nas pada snieg;)A.