poniedziałek, 3 grudnia 2007

Swiety Juan Chamula (czyt. Ciamula)

Wczoraj bylem na wycieczce Lagos de Montebello. Odwiedzilismy duza jaskinie, wodospad, jeziora Montebello i Majowa wioske z zacieciem ceramicznym. Bylo bardzo ladnie, w jaskini wszyscy wyciagneli swoje duze aparaty i mnie kluli tymi swoimi dzwiekami migawki. Szkoda gadac, lepiej zobaczyc zdjecia (moje, ich nie mam).

Przedwczoraj zas odwiedzilem wioski Chamula i Zinacantan. Jest to ten rodzaj wycieczki, ktory lubie.Wystarczy pojechac colectivo (8 pesos) i zaplacic za wejscie do kosciola (15 pesoso). Budget travel. Co wiecej, niskie koszty wcale nie przekladaja sie na niska jakosc!
Zatem od poczatku.

Chamula to wioska zamieszkiwana przez najwieksza grupe tradycyjnych Majow w okolicy-Tzotzil. Chodza w bialych, lub czarnych welnianych kubrakach, nie maja zbyt wiele zebow i mowia w jezyku zdecydowanie obcym. Przewodnik (w wersji ksiazkowej) mowi, ze sa bardzo dumni i niezalezni, przez co w Chamuli trzeba uprawiac turystyke zdecydowanie odpowiedzialna i swiadoma. Dla przykladu zdjecia. Lepiej im zdjec nie robic, zwlaszcza tym w tradycyjnych strojach. W praktyce tradycja kosztuje ok 10 pesos, wtedy rozmowa o zdjeciach jest juz zupelnie inna. Chamula jest wioska stricte katolicka. Pytalem sie nawet kilka razy czy napewno. Tak.
Zeby lepiej zrozumiec to i kosciol swietego Juana Chamuli trzeba znow zasiegnac do Przewodnika. Przewodnik mowi, ze misionarze Meksykanscy wymyslili taki oto sposob aby nawrocic wszystkich Majow. Ichniejszych bogow przerobili na swietych i sprawa zalatwiona, dni celebracji pozostaly mniej wiecej pierwotne. Nie wiem czy swiety Chamula tez byl wczesniej bogiem Chamula, ale wielu innych bylo.
Po tym krotkim wstepie jestesmy przygotowani na wejscie do kosciola.
Kosciol Chamuli

W kosciele pali sie kilka tysiecy swieczek. Pala sie na podlodze, bez zadnych podstawek, a wokol pelno siana ktory sie obrzycaja Tzotzilowe dzieci. Swiety Juan raczy wiedziec jak to sie nie zapala. Dalej sceny takie:
Mama przewija dziecko (zrobilo w kosciele wielka kupe), pan brzdeka cos na gitarze niemrawo. Rodziny klecza i odmawiaja jakies majowo-katolickie modlitwy (zdecydowanie bardziej majowe niz "Ojcze nasz"). W podarkach przynosza cala game wyrobow gastronowicznych: napoje, jajka, kury, soki, banany itp. Strumienie Coli splywaja po parkiecie. Ludzie rozmawiaja, smieja sie, dzieci graja w gry na komorkach. Spedzilem tam niesamowitych 15 minut. Wychodzac minalem sie z panem ktory z proszkiem , miednca i wiadrem szedl zrobic pranie u Pana boga za piecem.

Krotki spacer po wiosce i autostop do oddalonej o 10 km wioski swietego Lorenza Zinacantan...

Wioska lezy na wysokosci 2558m czyli nasze Rysy moga sie schowac. Kosciol tez urodziwy choc znacznie mniej okupowany. Urzeka napis na drzwiach:
Zabrania sie jesc slodyczy i zabijac kurczakow w trakcie mszy.

W obu kosciolach jest niestety calkowity zakaz robienie zdjec i 10pesos sprawy nie rozwiaze. Podobno dlatego, ze zdjecie to skradanie duszy Bogu ale mysle, ze chodzi tez troche o to, aby sie przypadkiem papiez nie dowiedzial jak w Chamuli jest naprawde.

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

I już wiadomo jak to tam jest w tej boskiej Chamuli...najwieksze wrażenie zrobilo na mnie Muzeum!
A jak było w Kościele,w środku, prawie widzę dzięki Tobie.I dzieki tobie sie usmiecham...Tylko bardzo brak mi twojego zdjęcia, to znaczy zdjęcia na ktorym jestes Ty.Gdyż kocham i tęsknię-mama.

Anonimowy pisze...

Ja też (z wiadomych względów :> przyłączam się do żądania kilku zdjęć z Twoją osobą. Wygląda na to, że zbyt częste kontakty z Fidelem nauczyły Cię, jak się dobrze ukrywać i pokazywać się tylko raz od wielkiego dzwonu, żeby nikt nie wątpił w Twoje istnienie.

Anonimowy pisze...

... a co do Kościoła, to niedawno słyszałam, że Majowie, jako że obce są im wszelkie metafory, to boskie zalecenia odczytują nazbyt dosłownie i właśnie piorą w Świątyniach swoje rzeczy, żeby zmyć z siebie grzechy. O przewijaniu niemowląt i płynącej Coli jeszcze doczytam.

Anonimowy pisze...

barwne zdjęcia i barwne opowieści...tak trzymać!
pozdro

Anonimowy pisze...

czytam, czytam i pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...

Jakosc i lekkosc piora, oto atuty Ciamulskiego korespondenta!

Józefinka pisze...

Panie Franku,
czytam Pana relacje codziennie,mam wrodzoną chęć mówienia i komentowania ale tu zaczynam miec pewne opory.
A wzięły sie one stąd, ze gołym okiem widać, że stali komentatorzy to rodzina, dziewczyna i przyjaciele, ja obca kobieta nie powinnanm się odzywać.
Zanim zamilknę na dłużej powiem jeszcze, że jest Pan mądrym i spostrzegawczym młodym człowiekiem z szacunkuem dla słowa i ludzi i z przyjemnością będę tu dalej zaglądać wstrzymując się od komentarzy- pozdrawiam i życzę powodzenia-Klara

Anonimowy pisze...

Franek dziękuje ci bardzo za te relacje z krainy moich przodków, dzięki tobie dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy, ale też zrozumiałem wiele dziwnych nawyków panujących w mojej rodzinie ;)

klu pisze...

ze tez ja Cie, Franciszku, nie znalam wczesniej od strony tego literackiego zaciecia!
wiedz, ze niektore spotkania na ISie zaczynaja sie juz od 'a czytalas, co sie przydarzylo Frankowi?..' tak, tak: sława ;)

zalaczam uszanowania dla Pabla
i hasta la vista za te ilestam miesiecy

e

Franek pisze...

Droga Pani Klaro (i inni NIeKrewniIZnajomiFranka)!

Blog, jak zreszta z bloga natury wynika, jest tworem publicznym. Oczywiscie wypowiada sie tu glownie rodzina i znajomi, ale to pewnie dlatego ze glownie oni czytaja te wyglupy.
Kiedy tylko Pani (i inny) ma cos do powiedzenia prosze pisac bez skrepowania. Swiadomosc, ze czytaja to nie tylko Ci, z ktorymi czesto rozmawiam i do czytania przymuszam jest dla mnie bardzo mila.
Pozdrawiam

Franek pisze...

Ewa!
literackie zaciecie budzi sie gdy jest o czym pisac. byloby tez filmowe ale kamere mi ukradli...
Ze slawa to bym nie przesadzal, ale jak juz ktos na is to czyta to moze przekonajcie dyrekcje zeby mi dofinansowala pomoce naukowe. Inaczej polska socjologia moze bardzo wieole stracic :)
(Ania, zrzutka tez dobra, ale zinstytucjonalizowane wsparcie lepsze)

Anonimowy pisze...

Witam serdecznie,
ja takze, podobnie jak klara, nie jestem Pana znajomym, ale wracam tutaj z duza przyjemnoscia :) Trafilem na ta strone przypadkowo -mianowicie czytajac dziennik Pani Krystyny Jandy dowiedzialem sie wlasnie o tym blogu.
Bardzo zazdroszcze Panu, ale tak pozytywnie, takiej podrozy.
Z niecierpliwoscia bede czekal na relacje z Nowej Zelandii - to moje wielkie marzenie!

Zycze wszystkiego dobrego.
Pozdrawiam,
ecco

Anonimowy pisze...

Zachęcona także daję znak, że czytam i bardzo mi się podoba to zwiedzanie świata z Tobą :)Masz ładny styl, szczególne pozdrowienia dla Pablo.
Scoiatolo

FARAON pisze...

Zdięcia cudne !!!! Zazdroszcze , pozdrawiam , trzymam kciuki

Anonimowy pisze...

Tu KrewnaINieznajomaFrankaIPabla!
Czytam, wchłaniam każde słowo, niemalże czuję to prażące słońce i słyszę te szumy wodospadów :))
Zdopingowana do skomentowania uprzejmie donoszę, że jestem już uzalezniona od tego bloga :))
Trzymam kciuki i zazdroszczę jak cholera -> pozytywnie :)))