Czy to wciaz Meksyk?
O Playa del Carmen sensu stricte tyle, bo wiecej, w moim odczuciu, nie warto. Ale to nie miasto bylo gwozdziem programu. Pierwszego wieczoru spotkalem sie z Joanna. Joanna, jedna z pary prowadzacych wyprawe CTP Nautica do Meksyku, przyjela mnie z otwartymi rekami. Niestety jej hotel nie przyjal. Musial pozostac za zamknietym szlabanem Viva Maya all inclusive resort. To w koncu nie miejsce dla backpackersow. Nastepnego dnia wszystko sie jednak zmienilo. Najpierw w hostelu spotkalem sie z Liora, Revital i Edanem, znajomymi z San Kristobal (pewnie was to zdziwi, ale sa z Izraela). Od razu milej. No a poza tym moj hostel tez byl w zasadzie all inclusive... W hostelach sa tak zwane left overs, czyli jedzenie, ktore ludzie wyjezdzajacy zostawiaja dla wszystkich, bo z jakis powodow nie jest im juz potrzebna. Na sniadanie zjadlem zatem left-over tortille z left-over serem w left-over ketchupie. Popijalem left-over schwepsem. Na obiad bylo left-over spagetti w left-over sosie z left-over grzybami i left-over parmezanem. Popijalem left-over Sangria. Kolacja, nie wdajac sie w szczegoly, rowniez byla left-over z left-over Malibu. total cost: 0 pesos.
Po tym left-over dniu mialem spotkac sie w miescie z druzyna N (jak nautica). I tu super niespodzianka; sms od Joanny. "Czekaj w centrum z rzeczami, spisz u nas". W tym miejscu dziekuje Joannie, grupie wyprawowej i calej Nautice. Dziekuje rownie (byc moze przede wszystkim) Panu, ktory za wyjazd zaplacil ale nie mogl pojechac.
Dwie ostatnie noce spedzilem zatem w Villa Maya. Pokoj dwunasto- zamienilem na dwuosobowy. Ciepla woda, wygodne lozko, jedzenie do wyboru do koloru i takie drobne przyjemnosci, ktore, po ponad miesiacu podrozy, ucieszyly mnie niezmiernie. W dzien nurkowalismy w cenotach, tj. oni nurkowali a ja sie taplalem z maska i rurka (tez bylo super, ucho dalo rade).
Pozniej obiad, aerobik (nie ja), siatkowka (ja, wygralismy trzy mecze) i popoludnie na nie-az-tak-pieknej-ale-zawsze-karaibskiej plazy. Bylo naprawde cudownie. Joanna przywiozla mi ksiazke "Wojna Futbollowa", zabrala kilka rzeczy do domu i od razu podrozuje sie lzej. Ponadto grupa, ktora jezdzila razem cale dwa tygodnie (swoja droga zobaczyli w tym czasie chyba wiecej niz ja przez ponad miesiac) przyjela mnie, nowego, bardzo cieplo i serdecznie. Bardzo Wam dziekuje (o ile ktos tu zajrzy, acz nie wiem czy ktos ma adres). Wyjechali dzis o 4.30. Snu bylo w zwiazku z tym malo. Ja pospalem jeszcze troche, zjadlem all inclusive jajecznice i ruszylem do... Tulum :) czwarty raz. Nastepne polskie spotkanie 22 stycznia z Karolina w Limie, Peru.
Joanna i Agnieszka z Pablem
kilka dodatkowych zdjec
10 komentarzy:
left-over chyba niezle smakuje...
"nie-az-tak-pieknej-ale-zawsze-karaibskiej plazy"...powiadasz...
A w którym hostelu w Playa mieszkałeś? Nie ma ich wiele, a skoro pokój 12osobowy to pewnie ten naprzeciw Wal-Martu, z takimi zielonymi ścianami? Pobyt w tym hostelu był chyba najbardziej zakręconym fragmentem mojej podróży Mexico&Cuba, klimat z niego wspominam max pozytywnie, w dzień cenoty w nocy impreza, i tak przez cały tydzień, kilku najbardziej hardkorowych backpackersów jakich znam tam poznanych. Mimo tego że crowded itd. Playę wspominam super (Cancun za to niebardzo), z cenami trochę przesadziłeś - odwrotnie proporcjonalne do odległości do Quinta Avenida.
Dzięki za tego bloga - dobrze wiedzieć, że gdzieś na świecie jest ciepło. Pozdrawiam i lecę na kolokwium :)
PS. Pewnie mnie nie kojarzysz - rozmawialiśmy w N przed Twoim wyjazdem o Japonii (pamiętaj, Kioto nie Tokio, jak już znam tego bloga to się teraz upewnie gdzie wylądujesz)
dzieki dzieki
hostel ten sam. ceny wysokie, np na straganach, w porownaniu do chiapas itp. 5 av odpada na wstepie.
O Japoni Pamietam, ale to jeszcze w odleglej w tej chwili przyszlosci
Swietnie się odżywiasz, mama będzie zachwycona. No ale dobrze, że jest forma w tej siatkówce. Całe szczęście, że na asfalt w Jarosławcu chodziliśmy o piątej a nie o szóstej...dobra nie będę wszystkiego sobie przypisywał jak zwykle..
taaak... cale szczescie... wszystkim to na zdrowie wyszlo... zwlaszcza psychiczne.
caluje b.
franz,
super ze troche luksusu ci sie trafilo:)
trzymam mocno kciuki za ucho,jeszcze sie nanurkujesz:)
sciskam z lizbony
frankowy fart jak zwykle;]
Hej byly wspoloktorze :] zabieralem sie chyba ze dwa tygodnie zeby tu zajrzec i w koncu sie udalo... przeczytalem w godzine cala Twoja relacje... naprawde podziwiam Cie Franku (o Pablu nie wspomne), mam nadzieje ze teraz bedzie juz tylko lepiej!!! 3mam kciuki i pozdrawiam
dziecko! Chcialam ci tu podesłac zdjęcie pani Pablowej ale nie umiem..Ale caluję i kocham jak dawniej i jutro zacznę czytac o Gwatemali.I LOVE YOU-mother
Hej FRANEK!!!!!
W koncu dokopalam sie do Twojej strony, jeszcze raz milo bylo Cię poznać,mam nadzieje, ze w dalszej podrózy również będziesz spotykał tak fantastyczną ekipę, jak nasza Nauticowa!!!! Widzę, że zamieściłeś zdjęcie Aśki, Pabla i moje:)) Hihihi.... ale miałysmy w czubie:), ale ewidentnie Pablo czuł się w naszych łapkach szczęśliwy:)))
Buziole i powodzenia w dalszym podróżowaniu
Aga - Gaga
Prześlij komentarz