wtorek, 27 listopada 2007

Merida->Palenque en la noche

Katedra Krzysztofa byla ladna. Jak to katedra chyba, duza i w ogole...Zrobilem za to ladne zdjecia na placu z golebiami, a pozniej jeszcze pana z recznikami i w sali z obrazami Palacio Municipal. Nastepnie comida Yuccateca, Mac Chuc i do hostelu. Tam, czekal na mnie juz tylko schowek z plecakami, bo wymeldowalem sie o poranku, tj. tuz po praniu. Wieczorem w Hostelu, w ktorym jeszcze dzien wczesniej o 22 wszystkie swiatla byly zgaszone zycie towarzyskie kwitnie na calego. Poznalem Amerykanina, ktory byl podrozujacego przez Meksyk na rowerze przez 3 miesiace. Poznalem innego, ktory meksyk odwiedza przez tydzien, bez roweru ale za to w celach stricte imprezowym. Przede wszystkim zas poznalem bewne siosterstwo (bo nie wiem jak sie nazywa bractwo w wydaniu zenskim) z Holandi. Bylo to 10 Holenderek podrozujacych bez zadnego mezczyzny w wieku lat 22-23. Jedna z nich zapytalem sie przy sniadaniu ´czy to twoje tosty?´ i to okazalo sie byc wystarczajacym pretekstem do rozmowy wieczorem. Dziewczyny skarzyly sie ze podrozuja od 10 dni i jestem pierwszym mezczyzna, ktory z nimi rozmawia. Nie dziwie sie, niewiele jest rzeczy bardziej przerazajacych niz ´zagadanie´ do takiej grupy. Pozniej byla darmowa lekcja salsy- ja tanczylem z instruktorka, a owe 10 ze soba na wzajem. Szkoda ich troche w sumie. Pozniej, osmieleni moja obecnoscia, przelamali sie amerykanie. Wlasnie wtedy, mimo nie sprzyjajacych okolicznosci, dzielnie przeprosilem (Natalio, mam nadzieje, ze jestes ze mnie dumna..?) i z plecakami udalem sie do mojego nocnego autobusu relacji Merida-Palenque. Po drodze kupilem jeszcze hamak i moskitiere zeby spac jak stary Maj w Palenquowskiej dungli (tudziez jak Max Frisch). Duzy plecak do schowka na dole, mala ze wszystkimi wartosciowymi rzeczami na glowa wewnatrz autobusu i mozna spac. Pozdrozuje autubusami ADO primera clase, nieco drozsze ale podobno znacznie bezpieczniejsze w temacie kradziezy. Rano obudzilem sie w Emiliano Zapata gdzie wiekszosc osob wysiadla. Do Palenque jeszcze 40 min ze switaniem za ADO oknem.
W Palenque wziolem swoj plecak i tu... jakis lekki. Lekki bo nie ma w nim juz laptopa, kamery video, dobrego aparatu (mam ciagle taki maly, wodoodporny) i dysku twardego, na ktorym wszystko zapisywalem (w razie, gdyby mi ukradli Laptopa). Kolana miekna, serce bije szybciej. ADO-bus-pani-recepcja mowi, ze im przykro, ale zebym juz sobie raczej poszedl. Przekonalem ja zeby chociaz zadzwonila do Emiliano Zapata, moze tam cos wiedza. Nie wiedza. Policja. Policja sie tym nie zajmuje. Zajmuje sie Ministerio Publico. Czekalem przed wejsciem poltorej godziny, az otworzyli. Tam upojne 3 godziny na sporzadzeniu raportu. Udalo mi sie ich przekonac, zeby sprobowali zdjac odciski placow, ale nie bylo latwo. Zasugerowalem pozniej zeby moze zdjeli i moje, to sie zgodzili ze to w sumie potrzebne (inaczej zaczeli by mnie scigac). Oplacalos ie ogladac Kojaka. Jakos tak milo, ale raczej opornie. Choc kiedys zalatwialem cos na naszym, polskim komisariacie to tez bylo opornie, a duzo mniej milo.
Tak mi minal poranek. Sznase na odzyskanie czegokolwiek sa male, choc pan powiedzial ze raz im sie w zeszlym roku udalo po polrocznych poszukiwaniach. Raz.
A w Palenque pada desz- spanie w Hamaku... ale przynajmniej aparat mi zostal wodoodporny...

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

codzienność tego świata...
trzymaj się!

Anonimowy pisze...

mogli Ci chociaż zostawić aparat skoro i tak już wzięli komputer i kamerę. nie, no chamstwo. wkurzyli mnie.

big hug

Unknown pisze...

ojej! niestety tak to bywa w turystycznych miejscach.
trzymaj się!

Unknown pisze...

współczuję - szkoda, że taki niemiły wypadek na początku - mam nadzieję, że teraz już tylko lepiej będzie!

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Trzymam za Ciebie kciuki !
Wpisy sie swietnie czyta, zaluje zdjec, ktore byly w komputerze i aparacie.

Anonimowy pisze...

Dasz rade, szkicownik i notes w dlon!
Pilnuj Pabla!
Pozdro

Anonimowy pisze...

paskudnie niemiło,no ale jak Pabla zostawili to znaczy ze i tak sie nie poznali na tym co najbardziej wartościowe

Anonimowy pisze...

JA TAKŻE UWAŻAM ŻE SA WIEKSZE NIESZCZESCIA W ZYCIU.MASZ MOSKITIERE HAMAK I PABLA.i CUDA PRZED SOBA.aCH, JAKBYM CHCIALA cIE PRZYTULIC!!!-MAMA

wuj pisze...

Furda straty, chociaż człowiek czuje sie jakiś "zbrukany" po takich wypadkach. Dwa razy straciłem portfel, a raz okradli mieszkanie. Trauma jest ... ale do przezycia.

gosia pisze...

bardzo przykro ze cie to dopadlo..
trzymaj sie cieplo, pilnuj pabla i glowa do gory!

Józefinka pisze...

Przykro powiedzieć, ale czułam, ze coś takiego się przytrafi, bo to w pewnych regionach "norma".Noja siostrę okradli w Tunezji w hotelu, uprzedzali, że nie odpowiadaja za rzeczy cenne i nie ponosza odpowiedzialności, sprzątaczki zabieraja wszystkie pieniadze jakie znajdą, przykre ale takie jest życie.
Niestety trzeba mniej ufać ludziom, a bardziej swojej intuicji.
Najważniejsze zdrowie i wsparcie bliskich i potencjał, ktory Pan posiada bez żadnych wątpliwości.
Głowa do góry będzie lepiej -nieznajoma Klara

Anonimowy pisze...

najpierw pedal , teraz kradziez. lepiej zaoptrz sie w jakis maly pistolet :P

trzym sie

marysia pisze...

ehh..Jak widać, pewne rzeczy są ogólnoludzkie i uniwersalne, bez względu na szerokść geograficzną - mi miesiąc temu ukradli portfel w autobusie nocnym.... :/ To fakt, że człowiek, jak go okradną, czuje się jakby zbrukany


pzdr

Anonimowy pisze...

wszyscy współczuja starty.. ja tez Franiu.. ale jest tez rzecz której Ci zazdroszcze.. tych 10 samotnie podrózujących dziewczyn..
Ciekawe jak ja bym to rozegral.. :p

Mama Ania pisze...

No i co? Co teraz bedzie. Ja chce bloga!!!! Juz sie zdazylam przyzwyczaic ze co rano przy kawce czytam z pasja kolejny post. To co? Robimy zrzutkę na laptopa?
Ania