środa, 1 czerwca 2011

Krowy, mate i piłka nożna

Autobus rusza punktualnie o 10.30. Po trzech godzinach i czterdziestu pięciu minutach jesteśmy w porcie Carmelo na rzece Parana. To druga co do wielkości rzeka w Ameryce Południowej. Konkurencja jest poważna – pierwsze miejsce zajmuje niejaka Amazonka. O 14.30, zgodnie z planem prom Cacciola wypływa w stronę argentyńskiego miasteczka Tigre, nieopodal Buenos Aires. Z portu w Tigre wychodzę punktualnie o 16.30. Kolejny dowód na to, że to nie jest prawdziwa Ameryka Południowa.
Jadąc prze Urugwaj z widokiem na bezkresne pastwiska myślałem o tym, czego nie napisałem, a chyba napisać powinienem. Do głowy przyszły mi następujące rzeczy:
1. krowy
2. herbata 
3. piłka nożna.
Ad 1. 
Krowy w wydaniu argentyńskim słynne są na całym świecie. Tymczasem krowa urugwajska tej argentyńskiej wcale nie ustępuje. Ma w okół siebie dużo zieloności, którą beztroska pochłania, życzliwe, lecz nienachalne towarzystwo kolegów i koleżanek oraz bardzo przyzwoitą ilość słońca. W takich warunkach każdy byłby smaczny.
Ad 2.
Herbata, a dokładniej mate. Mate, podobnie zresztą jak pyszna wołowina, kojarzy się głównie z Argentyną. Tymczasem, na podstawie obserwacji uczestniczącej stwierdzam, że mate jest jeszcze bardziej popularne w Urugwaju. Mniej więcej co piąta osoba, którą mijałem na ulicy miała ze sobą termos z gorącą wodą, matero wypełnione mate i bombillę (czyli tykwę i srebrną słomkę, urządzenia do picia mate). Na początku zrobiło to na mnie duże wrażenie, ale bardzo szybko stało się codziennością. Kolejny dowód na to, że rzeczy interesujące trzeba fotografować od razu, bo z czasem przestają zwracać na siebie uwagę.
Ad 3. 
Piłka nożna jest w Urugwaju bardzo ważna. Na tyle ważna, że kiedy wspominani w poprzednim wpisie Anglicy wyszli oglądać finał Ligi Mistrzów (czyli, jak niektórzy sądzą pojedynek dwóch najlepszych drużyn świata), to nie mogli znaleźć żadnego lokalu, który by to starcie pokazywał. Tego dnia o tej samej porze grały ze sobą jakieś dwie lokalne drużyny i mecz narodowy był dużo ważniejszy od tego zagranicznego. Anglikom udało się obejrzeć pojedynek MU z Barcą dopiero w niezbyt obleganym, irlandzkim pubie w Montevideo.

Poza tymi kluczowymi wiadomościami, o Urugwaju warto też wiedzieć, że jako pierwszy kraj na kontynencie zalegalizował związki homoseksualne, i dopuścił adopcję dzieci przez takowe. W 2009 roku dał wszystkim uczniom w kraju laptopa i dostęp do bezprzewodowego internetu. Legalne jest tutaj też posiadanie niewielkiej ilości narkotyków. Te informacje zawdzięczamy Bartkowi, któremu bardzo dziekuję i kończę temat Urugwaju. 

Mieszkam w Tigre, u koleżanki poznanej w Buenos trzy lata temu. Koleżanka trenuje gimnastykę na trapezie, więc w godzinę od przyjazdu do Argentyny oglądałem trening cyrkowych akrobatów (Zdjęcia). Pierwszego dnia kupiłem też lokalną kartę SIM. Po pierwsze, żeby skontaktować się z koleżanką, po drugie, jest promocja, w której za każdy dzień używania internetu płacę równowartość 70 groszy. Następnego dnia kolejką podmiejską pojechałem do Buenos Aires. Coś typu WKD Milanówek – Warszawa. Poszedłem do biura obsługi klienta sieci Personal, ponieważ wspomniany internet za 70 groszy nie chciał działać za żadne skarby. Poza biurem obsługi klienta (polecam) odwiedziłem wieżę Babel z książek (instalacja artystyczna), muzeum broni (wyobraźnia człowieka w tym temacie nie zna granic), deptak Florida oraz Plaza de Mayo. Na placu podobnie jak trzy lata temu - dzieci się bawią, gołębie gruchają, a protestujący protestują (głównie w temacie wojny o Malviny czyli Falklandy). O ile dzieci i gołębie ciągle ktoś dokarmia, o tyle protestujących nie za bardzo.
Zdjęcia z BA później, dziś robię zupę.



7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

chciałabym zobaczyc wieżę Babel z książek.pozdrów koleżanke akrobatkę i nie myśl o malych nawet ilościach.dzisiaj dzień dziecka,caluję goręcej- mama

Wuj pisze...

Na mój rozum... to małe ilosci nie są "legalne". Tylko nie są podstawą do ścigania i wsadzania do więzienia posiadaczy takowych. I to ma sens.

olek pisze...

"jointow nie pale, ale jestem za legalem" hehe
u ciebie pewnie troche chlodniej, bo u nas z zup to tylko chlodnik.
dawaj zdjeciowki!

the r-town magic report pisze...

Zawsze czułem przez skórę, że Urugwaj jest fajny teraz po tej lokalnej miłości nie mam wątpliwości, podpisano lil' weasy

malina pisze...

i nakarmisz tą zupą protestujących?

Franek pisze...

jak doniosę

Anonimowy pisze...

http://images02.bebzol.com/data/201105/3941-7e9907466f930b3edecc718f3a04f335.jpg

fajny blog. jest jak szybkie wakacje w przerwie na kawę