niedziela, 12 czerwca 2011

Dlaczego nie jestem w Vallecitos?

Mendoza, jedna ze swiatowych stolic wina, lezy na pustyni. Nie w zadnej oazie, tylko na srodku pustyni, u podnoza Andow (And?). Cala woda jest poprowadzona kanalami. I tak od kilku stuleci. Patrzac na zielone miasto, ogrody i plantacje wina trudno w to uwierzyc. Imponujace.
Pustynia, pustynia (ostatnie 'a' z ogonkiem), ale dlaczego nie ma polskich znakow? Kilka dni temu moj przenosny komputer zamienil sie w wielka ladowarke do telefonu. Troche nie dziala. W Sao Paulo, Porto Allegro, Montevideo czy Buenos (czyli miejscach, w ktorych spedzilem ostatni miesiac) moglbym go naprawic. Teraz najblizsze takie miejsce na mojej trasie to Lima w Peru, do ktorej dotre za kolejny miesiac. Jest to lekki problem nie ukrywam. Na szczescie komputer troche jednak dziala i nie stracilem zdjec ani roznych innych ciekawostek. Z nadzieja patrze w przyszlosc.
Ze szczegolna nadzieja patrzylem zwlaszcza na kolejne 5 dni. Mialem jechac do Vallecitos.
Zaczelo sie tak. Jestem sobie w Mendozie, u podnoza wielkich gor, w pieknym pustynnym miescie. Ale jednak miescie, a gory czekaja. Mysle - gdzies pojade. Pytam tu, pytam tam, sprawa nie jest prosta. Jest zima, park narodowy Aconcagua jest zamkniety dla amatorow szwedania sie po okolicy. Informacja turystyczna nie wie, informacja gorska zamknieta na zime (bo i tak nic sie w zime nie robi), w sklepach gorskich sprzedawcy, a nie wspinacze. Az do momentu, kiedy wszedlem do Chamonix. Tak sie nazywa jeden z gorskich skepow, kawalek od centrum (czyli od miejsca, w ktorym jest wszystko inne). W sklepie Rodrigo, wspinacz, pasjonat i przy okazji wlasciciel. I sie zaczyna. Krotka rozmowa, zamienila sie w godzinny pobyt, popijanie mate, dyskusje o gorach w Europie i Ameryce. Polacy ciesza sie tu dobra opinia, poniewaz udalo im sie zrobic pare ciekawych rzeczy w okolicy. Na przyklad wejsc na Aconcague zima jako pierwsi. Mile chwile, jak ktos cie lubi, za to, ze jestes Polakiem. Tenze Rodrigo mowi, ze doskonale mnie rozumie, ze nie po to sie przyjezdza do Mendozy zeby chodzic po barach (wiekszosc ludzi z mojego hostelu by sie z nim nie zgodzila), ze trzeba jechac w gory. A jak gory to tylko do Vallecitos. Jest tam dosc wysoko polozone schronisko (2900m n.p.m.), z ktorego mozna chodzic na przemile przechadzki o charakterze jednodniowym. Wazne, bo biwak zimowy w gorach jest dla mnie trudny do przeprowadzenia. Nie mam namiotu, ani rzeczy do gotowania. Ma za to cieply spiwor, Rodrigo byl mimo wszystko sprzedawca.
W schronisku Mausy w Vallecitos jest prad, prysznic, dwa osiemnastoosobowe pokoje oraz przemili wlasciciele. Podobno. Wczoraj kupilem bilet na busa ktory podjezdza najblizej (tj. okolo pol godziny spaceru od schroniska). W Carrefurze udalo sie zdobyc jedzenie na 5 dni (zajelo dwie trzecie plecaka), na gorze nie ma sklepu. Nastawilem budzik, zasnalem sluchajac muzyki, telefon sie rozladowal, budzik nie zadzwonil... wstalem i tak!  Spakowalem sie, pozegnalem i czekam na busa. I tak od godziny, bus nie przyjechal. Nie bedzie dzis Vallecitos. Zdjec tez nie bedzie, bo nie mam cierpliwosci do tego komputera, ale za jakis czas sie jednak pojawia. Bedzie strona miejsca w ktorym chcialem dzis bardzo byc. Jest po hiszpansku, ale slowo 'Fotos' da sie zrozumiec. http://www.refugiomausy.com.ar/mausy.html
Ide dowiedziec sie dlaczego bus nie przyjechał. W tym momencie bardzo nie lubie firmy Cordon del Plata.

UPDATE

Firma zamknięta w niedzielę, nic się od Mar del Plata nie dowiedziałem. Dzwonie do schroniska, mówią że maja niejakiego Fernando, który może mnie podwieźć. Gdy pytam o autobus, mówią, że pewnie byłem jedynym klientem i po prostu nie wyruszył. Dzwonię do Fernando, mówi że możemy, ale jak ja sam to bardzo drogo. W hostelu widzę parę Nowozelandczyków.
- Chcecie jechać dzisiaj w ładne góry?
- Chcemy.
- To jedziemy.

Poszli kupić sobie jedzenie i o 14 ma być Fernando. Na Nowej Zelandii jak na Zawiszy, zobaczymy czy na Fernando też. Nie mogę się doczekać.
Na pocieszenie kilka zdjęć, może mój komputer nie umrze. Zdjęcie poniżej jest z przedwczoraj, byliśmy w Parque Nacional Aconcagua, daleko od Góry, ale przynajmniej dało się Ją zobaczyć. Na tym zdjęciu niezupełnie, jest z tyłu, lekko z lewej, zlewa się z górą bardziej z przodu. Dziewczyna która idzie to Savannah, studiowała Zdrowie Seksualne w Anglii. Nie wiem czy w Polsce można studiować Zdrowie Seksualne.



11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Życie pisze scenariusze , jak mawia slynny Mateusz P, który mieszka koło Halki Banacha.To jest może przede wszystkim wielka lekcja cierpliwości...trzymam co tylko można trzymać za pomyslność in the future - mother

kuba pisze...

heh, zdaje się, że dokładnie w tym samych schronisku miałem pracować przez kilka tygodni mojego pobytu w mendozie :) ale zostałem na nizinach w końcu z pewnych powodów :)

olek pisze...

to schornisko wyglada na mocno klimatyczne, a murowaniec to hilton przy nim.

Anonimowy pisze...

wydzial pedagogiki oferuje podyplomowe studia wychowania seksualnego.
niech Ci sie dobrze dzieje!
marta be

M pisze...

a mówiłam żebyś wziął menażkę!:)

olek pisze...

mam nadzieje, ze masz naklejki. pamietaj o brandingu!

the r-town magic report pisze...

Ale przygoda, człowieku. Tak, Olek ma rację, nie zapomnij o naklejkach, to w tej sytuacji najważniejsze ;)

Anonimowy pisze...

mozna studiowac;)

malina pisze...

Ponaglenie:
niniejszym uprasza się blogowicza, Franka Pe o zamieszczenie kolejnego wpisu na blogu. W przypadku braku dodania nowych wieści z dookołaświata, w ciągu 2 dni od daty otrzymania tego ponaglenia, zostanie nałożona kara w postaci fantów albo zadań specjalnych;)

Franek pisze...

Wlasnie wrocilem do cywilizacji, obiecuje poprawe Pani Malino

Anonimowy pisze...

lubię te opowieści. choć niechronologicznie czytam, to nic nie szkodzi, na wyrywki też jest przygoda. pozdrawiam pana panie franku.