niedziela, 27 kwietnia 2008

QF 322 to Auckland now boarding

(Recap of the journey so far)
[...] Many local delicacies, even more local liquors. Many painful mornings. Not enough Argentinian steaks. 3 pairs of long trousers, one of them bound not to leave this continent. Tens of Pablo's new friends, a few washes and most likely a permanent lost of shagginess of the bear. A battalion of new Facebook acquaintances. 9 novels and hundreds of tourist guide pages read. A few swims in too cold water features, two dives in the Mexican cenotes. 5 nights at the Casa de La Musica in Vinales, a 1-hour Salsa lesson. A 1-week Spanish course. Too many missed places, too little time for a lot of things. Many places to go back to one day, many people to see again one day. Too much time away from the family. No serious illness, no dangerous accident, no real reason to worry. One grinning Franek, one wasted bear and 5 months of the great adventure still to come!
6 miesiecy, 179 dni, 4296 godzin, 2 kontynenty, 9 krajow, 7 stolic, duzo nowych stempli w paszporcie, jedna wiza chinska. Jeden Salar, jedna Titicaca, jeden kosciol Chamuli. Wielka Patagonia, dziki archipelag San Blas, niebianska plaza w Tulum. Jeden dzien regulacji oddechu, 5 nocy pod namiotem, 3 noce na hamaku, dwie noce na stacjach, jedna noc na lotnisku, za duzo nocy w autobusach. Dziesiatki miejscowosci, dziesiatki roznych lozek. 3 koldry. Jeden prawdziwy dom, tydzien rodzinnego zycia. Pierwsza gwiazdka poza domem. Setki godzin w autobusach, ladnych kilka w samolotach, 30 godzin w dwoch pociagach. Setki przespacerowanych kilometrow, jedne przechodzone buty. 2 skradzione aparaty, jeden komputer, jeden dysk.. Co raz lzejszy plecak. Setki nowych znajomosci, kilkanascie nowych przyjazni. Jeden John (steward). Wiele trudnych pozegnan, jedno smutne rozstanie. Jeden moment placzu.
Duzo lokalnych przysmakow, jeszcze wiecej lokalnych napitkow. Duzo bolesnych porankow. Zbyt malo argentynskich stekow. 3 pary dlugich spodni, jedna juz nie opusci tego kontynentu. Dziesiatki nowych przyjaciol Pabla, kilka kapieli i, prawdopodobnie permanentny, zanik kudlatosci misia. Kilkadziesiat nowych znajomych na Facebooku. 9 przeczytanych ksiazek i setki stron z przewodnikow. Kilka kapieli w zbyt zimnych zbiornikach wodnych, 2 nurkowania w Cenotach w Meksyku. 5 nocy w Casa de La Musica w Vinales, jedna godzina lekcji Salsy. Tydzien kursu hiszpanskiego. Zbyt duzo miejsc ominietych, zbyt malo czasu na wiele rzeczy. Wiele miejsc do ktorych trzeba wrocic, wiele ludzi, ktorych trzeba znow spotkac. Zbyt dlugo z dala od rodziny. Zadnej powaznej choroby, zadnego niebezpiecznego wypadku, zadnego prawdziwego powodu do zmartwien. Jeden usmiechniety Franek, jeden zmarnowany mis i piec kolejnych miesiecy wielkiej przygody!

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Też liczę te dni i godziny.W stolicach juz sie pogubilam. Pieknie piszesz i staraj sie tez pieknie żyć.A potem wrócic do wlasnego łóżka.Pablo zmarnowany ale mam nadzieje że szczęsliwy.Pablowa w Sztokholmie,szaleje z tęsknoty.Ale i cieszy się że dziecko dzielne i szczęśliwe.Ahoj przygodo-mama

Anonimowy pisze...

Żebyś całe życie był tak szczęśliwy jak podczas podróży dookoła świata. Pisz pisz pisz!!! bo super Ci to wychodzi! :)
Pozdrawiam i szerokiej drogi, od osoby która dzięki tobie odkrywa swoje marzenia. :)

Anonimowy pisze...

Hej,
kiedys juz napisalem, ze chetnie tu wracam. Napisalem rowniez, ze czekam na Nowa Zelandie bo to moje wielkie marzenie. I prosze jak to szybko minelo :) Wszystkiego dobrego na koncu swiata ! Z niecierpliwoscia czekam na pierwsze relacje. Zycze wspanialych wrazen!!!
Pozdrawiam serdecznie.
ecco

Anonimowy pisze...

Ja nie wierzę, że to wieże... ale wiara jak wiadomo... przerabia góry na wieże!!!
A tak na oko ... topnieją te lodowce, czy ich przybywa? Twoi przyjaciele z Holandii powinni sie tym przejmować trochę bardziej niż my...

Anonimowy pisze...

Niektorych czasami przybywa ale ogolnie to topnieja: nie ma watpliwosci niestety... . Tak jak Ecco czekam na relacje z NZ, r.wallace.

Klementyna pisze...

Fajne podsumowanie, takie skondensowane :-)
Zbieraj dalej wrazenia i ciesz sie chwila Franek! I dziel sie z nami swymi podrozami. Moze wydasz jakis album ze zdjeciami? Niektore wyjatkowe,duzo zdrowia zycze... Brzoza/Klementyna (blog: Witallia)

Anonimowy pisze...

Do bilansu prosze jeszcze dodac przynajmniej jednego zafascynowanego 7-latka i jego rownie zachwycona mame, ktora obserwuje to zafascynowanie z ogromna radoscia, ale i z lekka nuta obawy (i tu pozdrowienia dla mama - Magdy U.!).
Marcin z mama

Anonimowy pisze...

jestes niesamowity,niezmiennie;)Sciskam mocno z juz prawie majowej warszawy.A.

Anonimowy pisze...

Świat nie ma końca, bo jest okrągły. Jego piękno i ludzka dobroć też nie mają końca, choć nie są okrągłe. Jak to wyjaśnić?
Ściskam mocno!

Anonimowy pisze...

kurka, dzióbek, c'mon, jeden filozof w najbliższym otoczeniu wystarczy.

Franku, podziwiam i pozdrawiam. Niezmiennie.

Anonimowy pisze...

love love love

M.

Anonimowy pisze...

Niech te następne miesiące będą tak pełne jak minione,jednak już bez ubytków cennych rzeczy, no i nowych, cudnych wrażeń.Ciągle jestem pod wrażeniem Twojej podróży i Twojego pisania. Pozdrawiam - Scoiatolo

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.