piątek, 1 lutego 2008

21 godzin w Arequipie

21 godzin to w sumie dosc duzo czasu , ale nie zrobilismy wiele. Odpoczynek po zmaganiach z Kanionem Kolka okazal sie priorytetem. Trzy dni trekingu po drugim (niestety, dlugo myslano ze pierwszym) najglebszym kanionie swiata i nasze nogi nie daza nas juz taka sympatia jak kiedys. Gdyby ktos sie zastanawial, to tak, warto odwiedzic Kanion Kolka mimo, ze jest dopiero drugim najglebszym kanionem swiata. Bylo przepieknie i wciaz dosc dziko. Nie spotkalismy w ciagu tych trzech dni zbyt wielu turystow, a ci, ktorzy sie natrafili byli bardzo sympatyczni. Wspolna kapiel w goracych zrodlach po calym dniu chodzenia w gore i w dol zbliza ludzi. Wyjatkiem byl tu tzw. Cruz del Condor, miejsce widokowe z ktorego oglada sie kondory (o ile przyleca, a one chyba wcale tego krzyza az tak nie lubia). Tam natrafilismy na calkiem liczna wycieczke z Polski i nie tylko.

W tym momencie warto powiedziec, ze nasza ekspedycja powiekszyla sie o kolejna osobe. Jeszcze na przystanku autobusowym w Arequipie podeszla do nas wysoka Holenderka i zapytala sie gdzie spimy. Tak sie zaczelo. Z Eline bylismy razem w kanionie, a dzis o 13 jedziemy do Puno nad jezioro Titicaca. Eline ma 18 lat (1989!), podrozuje sama juz od czterech miesiecy i jest bardziej zaradna i samodzielna niz wiekszosc znacznie i nieznacznie starszych podroznikow ktorych spotkalismy z Pablem po drodze (wliczajac nas samych).

Wczoraj po poludniu mama Karoliny napisala SMS ze dzis jest czwartek wyjatkowy. Nie mielismy wyboru. Po prysznicu i obiedzie za ok 2.30 PLN poszlismy do wytwornej Arequipskiej kawiarni. Tam, choc paczkow niestety nie bylo, zjedlismy cudowny deser za cene okolo 8 kolacji. Eline mowi, ze spodobal jej sie ten nasz caly tlusty czwartek.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nogi bolą (i to bardzo) od samego patrzenia.

KONDOR wspaniały.

A ja traciłem nadzieję...

Anonimowy pisze...

Witam. Podczas oglądania zdjęć zrobionych przez Ciebie w Arequipie przeżyłam szok, bo zobaczyłam na jednym z nich swojego psa, a konkretnie sukę o imieniu Sonia, znalezioną na sosnowieckim śmietniku. Ma siostrę albo brata bliźniaka w dalekim kraju. Ciesze się, bo to wróży karierę... Serio, moja suczka jest identyczna. pozdrawiam Justyna

Anonimowy pisze...

Zdjęcia piękne :) Przeczytałam właśnie cały styczeń. Tyle sie u Ciebie dzieje, że nie nadążam czytać. Jesteś niezwykle odważny - już Ci to mówiłam, ale coraz bardziej mnie zadziwiasz.
Całusy od Julki i pozdrowienia od Doniego,
no i uściski od Alberta
LOVE U

Anonimowy pisze...

to pozdrawiam również Eline. szczególnie, że mam słabość do wysokich dziewcząt.

Anonimowy pisze...

a u nas jest tak szaro brzydko i paskudnie.ale masz czuprynke;)A.

Anonimowy pisze...

No fajnie, fajnie...ja jestem w posiadaniu kilku zdjec z Kutna, zastanawiam sie czy ich nie wrzucic gdzies (chyba na smietnik historii...;)

Anonimowy pisze...

Dziecko- ale Ci zazdroszczę!jeszcze trzy lata temu bym tam pognala...i komu to przeszkadzało?
najbardziej zmeczony i sponiewierany trudami podrozy jest Pablo.Ale co zobaczył to jego.Przytulam z calej mocy-mama