środa, 2 stycznia 2008

Antigua przejazdem

Jestem z powrotem w Antigle. Tylko przejazdem. Dotarlismy tu wczoraj, a juz za 2 godziny jedziemy do San Pedro. Nadchodzi czas nauki-nad jeziorem Atitlan sa najtansze kursy jezykowe w Gwatemali. A jezyk w Livingston nazywal sie Garifuna, nie Garfinkel...
Sylwester bardzo udany. Mimo gwatemalskich problemow komunikacyjnych udalo sie dojechac wielu znajomym. Byla trojka izraelczykow. Byl International Team, czyli Anna Marie, Lash i Jamie (ktory zgubil sie wczesniej w dzungli z dwiema kanadyjkami, ale dojechal 31ego). Bylo tez trzech dunczykow i jeszcze kilka spotkanych wczesniej osob. Zabawa w rytmach kultury Garinagu.



Nastepnego dni, ku zdziwieniu chyba wszystkich, udalo nam sie wstac (tudziez nie polozyc) o 6 i byc na lodce colectivo ok 7. So fresh and so clean...

30 minut do Puerto Barrios, a tam rozstania nadszedl czas. Jedni do Belize, inni do Hondurasu, Guatemali czy Antigly. Co przezylismy to nasze.


Pozniej podroz jakby w innym kraju. Czeka na nas luksusowy bus. Klimatyzacja, miekkie fotele i hamburger na pokladzie. To nie zdaza sie tu czesto, zwlaszcza ze cena nie byla zbyt wygorowana (18 zl zamiast 12). Dojezdzamy do Guatemala city, a stamtad chicken bus. Komfort drastycznie mniejszy, ale to tylko 1,5 godziny. Chicken bus to najpopularniejszy srodek transportu gwatemalskiego. Stare amerykaskie busy ktore dowozily dzieci do szkol. Takie jak np. na Forescie Gumpie. Nazwa pochodzi od tego, ze wielu podrozujacych wozi ze soba kurczaki. Na siedzeniach przeznaczonych dla dwojga nastolatkow siedza 3 dorosle osoby. Ludzie wchodza i wychodza, sprzedaja, spiewaja, nawracaja i zabawiaja. Predkosc przelotowa okolo 30 km/h chyba, ze przez zupelnie nie zamieszkane tereny. Ale Gwatemalczycy lubia turystow, ktorzy jezdza razem z nimi. Czynnik integrujacy. Tak dotarlismy do Antigly. Wieczorem film ´Blood Diamond´w Cafe 2000 (polecam film podobnie jak i Cafe 2000). Pozniej upragniony i ostatnio zaniedbywany sen. Teraz ide sie spakowac i w droge.

Wiecej zdjec z tego okresu tutaj

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

O przegranej pamietam niestety, i już topię smutki w irlandzkiej słocie...
BARDZO fajne zdjęcia Francescoli,
brotherhood.

Anonimowy pisze...

a Garfinkel to taki pan od etnometodologii

Anonimowy pisze...

o nie!! nie mogę patrzeć na Twoje zdjęcia w krótkim rękawku:) zrób jakies poczciwe zdjęcie w czapce i rękawicach, na osłodę dla zamarzniętych rodaków:)))
( nas dzis -15st)
Mozę chociaz Pablo da się porządnie ubrać??

Nie ustawaj w biegu, w tym Nowy Roku!!!
pozdrawiam
Monique

Anonimowy pisze...

jakis Ty blady przy nich! i jak bardzo blondwlosy :) pozdro z warszawskiego biegunu zimna, gdzie ludzie obdarowuja sasiadow meblami!

Anonimowy pisze...

Ty się lepiej nie wykręcaj brakiem snu i nas nie zaniedbuj, bo jak dla mnie te ostatnie wpisy są nieco przykrótkie i zdawkowe. Ja wiem, że taka pogoda rozleniwia a sjesta bardzo kusi, ale jak się juz podjąłeś relacji, to nie ma odwrotu :p
całuję z Polski lodowcowej!