czwartek, 19 stycznia 2012

Mikołów - Świnoujście - nad Wisłą 2005

Pobudka 6 rano. Dwa termosy, trzy kabanosy i w drogę. Droga niedaleka, bo tylko do Olka. Olek zaspany, ale nie marudzi zbytnio. Następny przystanek - sklep spożywczy w Raszynie. Tata już tam nie chodzi po basenie, bo przestali sprzedawać cynamonowe bułeczki. Nam pozostały jagodzianki, chociaż tez bym wolał te zawijasy z cynamonem. Dalej było 300 kilometrów drogi, przerwanej tylko krótką przerwą wiadomo gdzie w Częstochowie. Dziesięć minut w Mikołowie (oddawaliśmy narty testowe K2) i kolejne 300 kilometrów przerwane po drugiej stronie ulicy w Częstochowie.  Pomidorówka w Pęcicach, odstawić Olka, spakować się, oddać samochód bratu i na Dworzec Centralny. Pod dworcem Maja i Lalka czekają przy przystanku autobusowym. Lalka nie jest chyba dworcem zachwycona, więc wstrzymujemy się z wejściem na peron do ostatniej chwili. To wstrzymywanie się wykorzystałem na wizytę w pewnym lokalu gastronomicznym w podziemiach. Tym samym, który zawsze był po mojej stronie w Częstochowie. 
Przedział sypialny, miły konduktor, miska dla psa, Hucia (aka Karolina) i Bartek - jedziemy nad morze.
Hucia i Lalka
O piątej rano rozpromieniona godziną Marta odbiera nas w Szczecinie i zawozi do siebie do Świnoujścia. Jestem tu po raz pierwszy i jestem pod wrażeniem. Po pierwsze jest fajnie, po drugie, niekoniecznie o tej porze roku. Nie, inaczej. Jest fajnie właśnie o tej porze roku i w taką pogodę, ale to jest zupełnie inne miejsce, niż w środku lata w słoneczne dni. Tak bym przynajmniej strzelał, bo kiedyś te wszystkie budki muszą się jednak otwierać. Kurort po sezonie ma w sobie zawsze coś magicznego, mi od razu przypomniało się Punta del Diablo.



Ze Świnoujścia zapamiętam ładną promenadę, ogród angielski, żubry które robią wszystko na widoku, restaurację do której te nicponie nie wpuściły Lalki (nie lubimy już Międzyzdrojów) i Jorki, które chodzą w ubrankach. Tak szczerze, to te Jorki chyba najbardziej, bo podczas godzinnego spaceru spotkaliśmy ich ze dwadzieścia, każdy w innym kubraczku. Zdjęcie zrobiłem niestety tylko jednemu i wcale nie najciekawszemu. 

Dalej graliśmy w jakąś starą grę edukacyjną o nazwie "Klasówka" bodajże. Z tego miejsca chciałem napisać, ze bardzo współczuję wszystkim dzieciom, których rodzice postanowili edukować grą "Klasówka". Marta, Natalia, Hucia, Maja, Ja i Lalka też zapewne jesteśmy z Wami. Życie toczy się dalej, słońce jeszcze zaświeci. 
Na szczęście Karolina uratowała wieczory specjalną wersją kalamburów, od której zakwasy na brzuchu czułem jeszcze kilka dni. Kąpiel, sprzątanie, samochód, prom, pociąg, dom. Ten na Kabatach. 

Tutaj dygresja w kwestii pociągu. Wiadomo, idealnie nie jest, ale jednak pociągi się zmieniają i jest milion razy lepiej niż kiedyś. W WARSie miło, toalety dość czyste i nierzadko działające, wtyczki do prądu, nowe wagony. Przeszedłem się na zupę i pod drodze prawie wszyscy podróżni siędzą laptopami czy iPadami. Co poniektórzy śpią, a co jeszcze poniektórzsi rozmawiają. Już dawno polskim pociągiem nie jechałem i byłem naprawdę mile zaskoczony. 
Całe szczęście, na pewne rzeczy zawsze można liczyć
Pani i Lalka
Wczoraj Dorota powiedziała, że bierze indeks jakiegoś studenta że wpisać mu ocenę, a tam oceny od mgr Teisseyra, mgr Przeradzkiego... Coś się zmieniło. Pamiętam jak wszyscy byliśmy razem w grupie na pierwszym roku studiów i wcale nie wydaje mi się, żeby to było dawno temu. A było jak się okazuję.
Obecni magistrzy w marcu 2005 roku. Nielegalny proceder nad Wisłą z okazji 20-tych urodzin mgr Woronieckiej

10 komentarzy:

olek pisze...

Morsie przesadziles z iloscia postoi w czestochowskim lokalu.

Franek pisze...

Nawet się zastanawiałem. To znaczy że w drugą stronę był chyba Schell? ale myślę, że już zmieniać nie będę. Zniszczyłoby dramaturgię ;)

natalka pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
the r-town magic report pisze...

niezłe to zdjęcie z 2005-go!

Dorota pisze...

Naprawdę strach pomyśleć co kryją Twoje archiwa zdjęciowe.
Popdisano: obecnie 26 letnia mgr Woroniecka.

Anonimowy pisze...

Już wiem, skąd się biorą te wszystkie dziwne przypadki i przypadłości w moim życiu... Przez tę "Klasówkę" właśnie! Poniektórzszych zdecydowanie dopisuję do listy ulubionych cytatów z klasyka.;) m.

just pisze...

Doro, jak widać, kryją Twoją grzywkę!

Anonimowy pisze...

Marcin się trochę wystraszył, że tak można traktować swoje ciało pewnego styczniowego dnia...Po filmiku nie chce wrócić do Świnoujścia...Dobrze, że już był...pewnego pażdziernikowego dnia...i tak sobie tam myślał...albo jego mama...
http://mamama.geoblog.pl/wpis/125765/straznicy
Pozdrawiamy tęskniąc za Pablem

Franek pisze...

Pablo cały i zdrowy, był w Świnoujściu, ale się nie wychylał

Anonimowy pisze...

wzruszająca wczytka i wpatrzka!Dla Was 2005 rok był przed wiekami, a dla mnie przed chwilą...poniektórzsa.