La playa es bonita!
i morze ciepłe. kąpie się żabką prezesowską/dyrektorską tj. bez zamaczania ucha bo jeszcze przez 10 dni nie mogę. wczoraj udało się zagrać w siatkówkę z jakimiś lokalnymi chłopcami. a później lektura przewodnika po Kubie na karaibskim piasku... nie ma dramatu, mogło być gorzej.
A wcześniej byłem na Ruinas- pozostałościach po starym porcie majów. Urokliwe. No a ponadto była tam też plaża co tez robi nie byle jakie wrażenie-kąpiel wśród baaardzo starych dekoracji. Na plaży zaś urzędują wielkie jaszczury-sa na zdjęciach.
Wczoraj spakowaliśmy się z Pablem i zmieniliśmy lokum. całkiem śmieszna przeprowadzka- o jakieś 1500 m. Podroż dookoła świata...
Nowe miejsce super- hostel weary traveler czyli zmęczony, wyczerpany podróżnik. Może aż tak źle ze mną nie jest, ale tu jest zdecydowanie przyjemniejszy klimat. Mieszkam w pokoju z trojka Izraelczyków- dwie dziewczyny 21 lat i chłopak 22. niepozorni. Otóż cala trojka właśnie skończyła służbę w wojsku (2 i 3 letnią). Chłopak był instruktorem strzelania, a dwie drobne dziewczyny odpowiednio trenerami artyleryjskimi i czołgów... Trochę się z Pablem baliśmy im podpaść, ale wyszło bardzo sympatycznie. Choć mój hebrajski nie jest najmocniejszy, to jednego słowa się nauczyłem wczoraj; że kaptur to jest Kapuczor (tak przynajmniej brzmiało).
Jutro stąd wyjeżdżam do Cancun. Postanowiłem zostawić u Alexandro również Laptopa (nie tylko kalesony zatem). Myślę że będę wtedy trochę spokojniejszy na Kubie. W związku z tym komunikacja pewnie osłabnie na jakiś czas. Podobno tam i tak z Internetem jest ciężko i drogo. Za to jak wrócę to będzie wysyp zdjęć :)
Na blogu nie będę ich zamieszczał tak dużo bo tu są jakieś małe.
Zdjęcia z Tulum są na
http://picasaweb.google.pl/franekp/TulumMX
będę dodawał nowe.
No i jeszcze przygoda językowa w Super San Francisco. Poprosiłem panią o burro do smarowania chleba- myślałem że to masło. Pani powiedziała, że nie ma, ale po jej specyficznym spojrzeniu wyczułem, że chyba coś jest nie tak. Szybki wgląd do moich rozmówek i wszystko jasne. Burro to osioł a nie żadne masło. Także w Tulum nie ma osłów do smarowania chleba, przynajmniej nie w super markecie.
i morze ciepłe. kąpie się żabką prezesowską/dyrektorską tj. bez zamaczania ucha bo jeszcze przez 10 dni nie mogę. wczoraj udało się zagrać w siatkówkę z jakimiś lokalnymi chłopcami. a później lektura przewodnika po Kubie na karaibskim piasku... nie ma dramatu, mogło być gorzej.
A wcześniej byłem na Ruinas- pozostałościach po starym porcie majów. Urokliwe. No a ponadto była tam też plaża co tez robi nie byle jakie wrażenie-kąpiel wśród baaardzo starych dekoracji. Na plaży zaś urzędują wielkie jaszczury-sa na zdjęciach.
Wczoraj spakowaliśmy się z Pablem i zmieniliśmy lokum. całkiem śmieszna przeprowadzka- o jakieś 1500 m. Podroż dookoła świata...
Nowe miejsce super- hostel weary traveler czyli zmęczony, wyczerpany podróżnik. Może aż tak źle ze mną nie jest, ale tu jest zdecydowanie przyjemniejszy klimat. Mieszkam w pokoju z trojka Izraelczyków- dwie dziewczyny 21 lat i chłopak 22. niepozorni. Otóż cala trojka właśnie skończyła służbę w wojsku (2 i 3 letnią). Chłopak był instruktorem strzelania, a dwie drobne dziewczyny odpowiednio trenerami artyleryjskimi i czołgów... Trochę się z Pablem baliśmy im podpaść, ale wyszło bardzo sympatycznie. Choć mój hebrajski nie jest najmocniejszy, to jednego słowa się nauczyłem wczoraj; że kaptur to jest Kapuczor (tak przynajmniej brzmiało).
Jutro stąd wyjeżdżam do Cancun. Postanowiłem zostawić u Alexandro również Laptopa (nie tylko kalesony zatem). Myślę że będę wtedy trochę spokojniejszy na Kubie. W związku z tym komunikacja pewnie osłabnie na jakiś czas. Podobno tam i tak z Internetem jest ciężko i drogo. Za to jak wrócę to będzie wysyp zdjęć :)
Na blogu nie będę ich zamieszczał tak dużo bo tu są jakieś małe.
Zdjęcia z Tulum są na
http://picasaweb.google.pl/franekp/TulumMX
będę dodawał nowe.
No i jeszcze przygoda językowa w Super San Francisco. Poprosiłem panią o burro do smarowania chleba- myślałem że to masło. Pani powiedziała, że nie ma, ale po jej specyficznym spojrzeniu wyczułem, że chyba coś jest nie tak. Szybki wgląd do moich rozmówek i wszystko jasne. Burro to osioł a nie żadne masło. Także w Tulum nie ma osłów do smarowania chleba, przynajmniej nie w super markecie.
Nowe lokum
Mar Caribe
Ciemne Chmury nad Majami
Jurassic Park
8 komentarzy:
kibicuje,
pozdrawiam.
uwielbiam bialego misia
ja też, ja też chce taki nie-dramat. podeślesz kawałek?
jaszczury super!
pablo w ciezarowce super!
legia super!
zdjecia super. czekam na te z kuby:)
Szkolenie artyleryjskie i czołgowe!!! Na Kubie moze być w cenie takie szkolenie. Serdecznie pozdrawiam.
Gdzie pompka tatusia od roweru?
Prześlij komentarz