niedziela, 13 lipca 2008

Motyw prostytutek w podrozy dookola swiata

(On my encounters with prostitutes in Cuba)
[...] The difference is that there is actually little difference between them and my female friends from university or from high school. They all have 'normal' jobs - college teacher, fitness coach, model etc.. Some have degrees, steady boyfriends, love affairs, broken hearts. Age? Same as mine, give or take a few years. A couple days in Viniales is for them an opportunity to make real money. The local Cuban currency is worth close to nothing and the aging parents, younger siblings and others need the real money. [...]

Isabel poznalem w klubie w Hong Kongu. Poszlismy razem na butelke wody i ciastko do pobliskiego nocnego. Pol godziny rozmowy i tyle, niedlugo pozniej wyszla z dyskoteki z klientem. 3 tygodnie pozniej dzwoni telefon. -Czesc Frank, i jak, udalo ci sie dotrzec do Manili? Hej! tak, ale juz jutro wylatuje do Busuangi. Kilkanascie sekund rozmowy i decyzja. Ok, przyjade do ciebie, ale musisz byc cierpliwy-mieszkamy 4 godziny drogi stad (w chwili rozmowy jest juz 18). Spedzilismy razem noc w klubach i kawiarniach manilijskich, rano odprowadzila mnie na lotnisko, a w miedzy czasie milion niesamowitych historii. O zakochanym kliencie, ktory chcial z nia zamieszkac w Anglii, o innym, zonatym mezczyznie ktory kupil jej mieszkanie w Hong Kongu i zatrudnil jako swoja asystentke. Rodzice sie ucieszyli, dotychczas mysleli ze pracowala jako barmanka. "Przynajmniej bedziesz spac jak czlowiek" powiedziala zadowolona mama.

8 miesiecy temu byloby to dla mnie raczej niewyobrazalne. Wydaje mi sie, ze w kwestii prostytutek jestem/bylem raczej przecietnym polskim dwudziestolatkiem. Nigdy z zadna nie rozmawialem, widzialem czasem z za szyby samochodu i czytalem w roznych smutnych artykulach i ksiazkach. Ostatnie kilka miesiecy przynioslo dosc drastyczne zmiany. Historia zaczyna sie na Kubie, w slynnym Viniales. W Hawanie, a wczesniej w Meksyku bylem oczywiscie nagabywany, ale to sie od Europy tak bardzo nie rozni. Co innego Casa de la Musica w mojej ukochanej kubanskiej wiosce. Spedzilem tam kilka dni, malo ktory turysta przyjezdza na dluzej niz jeden. Obraz: Orkiestra gra wspaniala Salse, kubanscy chlopcy prosza biale panie do tanca, biali panowie prosza urocze kubanskie dziewczyny. Wszyscy sie usmiechaja, rum jest tani, a zycie piekne. I tak kazdego dnia. Moj problem polegal na tym, ze nie mowilem wtedy zbyt wiele po hiszpansku. Turysci zmieniaja sie codziennie, a elementu stalosci szybko zaczyna brakowac. Rozwiazanie? Butelka rumu. Kupic, postawic na stole, a przyjaciele znajda sie od razu. Drugiego dnia zakolegowalem sie z lokalnymi chlopakami (tymi co prosza biale panie). Podobnie jak tanczace dziewczyny mowia po angielsku, to drastycznie ulatwia rozmowe. Ten 'spontaniczny' taniec to ich praca, nie wolno im tanczyc z kubankami. Myslalem, ze z dziewczynami jest podobnie. Mlody naiwny czlowiek, szybko wyprowadzony z bledu. Dziewczyny mowily, ze czuja sie bardzo samotne i jak chce, to moge je miec. -Nie, dziekuje, mam dziewczyne. Francisco, seguro? -Si, Seguro (napewno? napewno.). I tak przez kilka kolejnych dni. Butelka rumu rekompensowala odrzucone propozycje.
Roznica polega na tym, ze to sa zupelnie takie same dziewczyny jak moje kolezanki ze studiow czy liceum. Maja 'normalne' prace- nauczycielka w liceum, instruktorka aerobiku, modelka itp. Niektore skonczyly studia, maja swoich chlopakow, milosne historie, zlamane serca. Wiek? Moje rowiesniczki, czasem nieznacznie mlodsze lub starsze. Kilka dni w Viniales to dla nich szansa dorobienia prawdziwych pieniedzy. Za kubanska lokalna walute nie mozna kupic prawie nic, a starzy rodzice, mlodsze rodzenstwo i inni potrzebuja prawdziwych pieniedzy. Pod koniec tygodnia bylismy juz calkiem dobrymi znajomymi, z jedna z nich wracalem autobusem do Hawany. Tam znowu atakuje nachalnosc i przedmiotowosc, powrot do prostytucji jaka znalem wczesniej, z ta tylko roznica, ze Kubanki sa nadprzecietnie urodziwe.
W Hawanie poznalem 50cio letniego, bogatego Polaka i jego przepiekna, 19 letnia 'dziewczyne'. Piesc sama sie zaciska, takie osoby wyzwalaja gleboko skrywane poklady agresji. Kilka minut rozmowy z nia (na wiecej nam nie pozwolil, nie podobalo mu sie to, ze moge rozmawiac troche po hiszpansku). Byla z nim juz 6 miesiecy w Polsce, wrocili tylko na 2 tygodnie, ona odwiedzic swoja rodzine, on w poszukiwaniu drugiej 'dziewczyny'. Trzyma ja w swojej willi niemalze jak zamknieta w zamku. Ona nie mowi za bardzo po angielsku, on ani slowa po hiszpansku. Mimo to, ona chce z nim wrocic, woli to, niz biede w rodzinnej wiosce. Ten mezczyzna i ta willa to dla niej raj, nawet jesli dla kogo innego byloby to pieklo. '-Francisco, ja wiem, ze to trudno zrozumiec, ale ona tego chce i ty musisz to zaakceptowac, nawet jesli nie potrafisz zrozumiec tlumaczyla zona Ricardo, mojego gospodarza.
Kolejne miesiace byly raczej ciezkie w tym temacie. W Rio de Janeiro zaczelo mnie to doprowadzac do szalu. Kazda lokalna dziewczyna, z ktora zaczyna sie rozmowe, po kilku minutach zaczyna oferowac swoje uslugi. Na jakikolwiek szczerszy kontakt, taniec czy rozmowe turysta nie ma specjalnych szans. Prostytucja jest wszedzie, a samotnie podrozujacy mlody chlopak nie ma szans na ucieczke przed ciaglymi ofertami, bardziej lub (czesciej) mniej subtelnymi. Wtedy przeszedl mi do glowy pewien pomysl, ale odpowiedni poziom couragu osiagnalem dopiero w Hong Kongu.
W Nowej Zelandii z prostytucja nie mialem zadnego kontaktu (co nie znaczy ze jej nie ma), Japonia to natomiast cos calkowicie odwrotnego. To jakze ulozone, tradycyjne spoleczenstwo nocami odkrywa najprzedziwniejsze seksualne obyczaje. Wszelkiego rodzaju seksualne uslugi tam dostepne to temat wielu opaslych tomow. Wszystko to jest jednak zamkniete, photo menu i odglosy zapraszaja spacerowicza do srodka domow uciechy, na ulicy nie widac nic ponadto. W Chinach wrocilismy do bardziej klasycznej wersji, ale dopiero Hong Kong przyniosl ciekawe wydarzenia.
Jak wczesniej pisalem, do dyspozycji byly albo kosztowne lokale dla ludzi z zagranicy, albo bardziej lokalne dyskoteki w nie-az-tak-dobrej dzielnicy. Tam poznalem Isabel i jej kolezanki. Zaczelo sie tak samo jak w innych miejscach. Starzy, brzuchaci panowie i piekne mlode dziewczyny z calego swiata (Azja, Ameryka Poludniowa, Afryka). I znowu przerozne oferty. Z drugiej strony bylem tam jedynym mezczyzna ponizej 40 roku zycia. '-Hej, jak masz na imie, czym sie zajmujesz?', -Frank, I'm a gigolo in Poland. - a co to jest gigolo? -Hmm, taki tancerz, tancze dla kobiet. -Ale jak to, przeciez to dziewczyny tancza dla mezczyzn! -Widzisz, w Europie zdarza sie odwrotnie. -A co tu robisz? -Tylko wakacje, pracuje w Europie. Godzine pozniej siedze z Isabela pod sklepem i slucham, jak ciezko bylo zaczac, jak okropnie jest oszukiwac rodzicow i o ile latwiejsze jest jej zycie z tym zarobkiem. Slucham o jej marzeniach, planach i o smutnej rzeczywistosci. Czuje sie jak reporter, ktory dostal przepustke do tajnej jaskini Al Kaidy, do miejsca gdzie nikt nie ma wstepu.
Wieczor spedzilem na bardzo sympatycznych rozmowach, dziewczyny kupowaly mi drinki, a ja sluchalem ich opowiesci. Tam tez poznalem Nane. Nana jest fryzjerka w Pukhet w Tajlandii. Do Hong Kongu przyjezdza raz na jakis czas, zarobic powazniejsze pieniadze. Nana to zupelnie inna liga niz Isabel, Exclusive. Tu i owdzie poprawiona przez chirurga plastycznego, odrzuca wiekszosc propozycji. Ceni sie wysoko i z byle kim z klubu nie wyjdzie. Zreszta tak czy owak nie zbankrutuje. Dziewczyny dostaja prowizje od kazdego drinka kupionego dla nich. Kto by nie chcial postawic drinka Nanie? Po krotkiej rozmowie stwierdza, ze dzis chce miec wolne. Zmieniamy lokal, dziewczyny kupuja mi nieprzyzwoicie duza ilosc drinkow. Nad ranem Exclusive odprowadza mnie do taksowki, za ktora zreszta placi. '-Nana, prosze cie, nie wyglupiaj sie. -Frank, you are on Holidays, I'm working, no worries (ty jestes na wakacjach, ja pracuje, nic sie nie martw).
Nastepnego dnia umowilismy sie na kawe przed jej praca. Opowiada mi o swoim chlopaku. Zonaty mezczyzna przyjechal do Hong Kongu i sie w Nanie zakochal, co ciekawsze z wzajemnoscia. Po pewnym czasie przeprowadzili sie do Anglii, on rozstal sie z zona (z ktora ma dziecko). Nana wytrzymala w Anglii pol roku i wrocila do Tajlandii. Chce z nim byc, ale u siebie, nie w zimnej, deszczowej i obcej Europie. Nastapily krytyczne miesiace, on zastanawia sie czy wrocic do zony czy wyjechac do Nany. Smsuja kilka razy dziennie. Nana prosila, zebym wytlumaczyl sens kilku wiadomosci. Rozstalismy sie w bardzo dobrych stosunkach, wymiana numerow i byc moze do zobaczenia w Phuket (swoja droga, ciekawi mnie ewentualne zapoznanie jej z Karolina).
Taktyka 'Gigolo' przyjela sie rowniez w Tajlandii, pozwala wejsc za zamkniete drzwi, do swiata, o ktorym wczesniej moglem tylko czytac. Fascynuje mnie to niesamowicie, jako socjologa, a moze po prostu jako czlowieka. I-n-n-y S-w-i-a-t.
Klka dni temu zadzwonila Nana. Chlopak przyjezdza z Londynu. Nie wie czy zdecydowal sie zamieszkac, ale jest bardzo szczesliwa, ze go zobaczy.