sobota, 5 stycznia 2008

San Pedro

Wiekszosc tego posta napisalem wczoraj, ale po calym dniu porywistych wiatrow bylo male trzesienie ziemi co skutecznie powstrzymalo dzialanie internetu.
Bus ktory mial wtedy przyjechac nie przyjechal. Zepsul sie gdzies po drodze. Nikt nie przyszedl nam o tym powiedziec czy cos. A noz bysmy sobie pojechali i zwrot pieniedzy nie bylby konieczny. Za kare oplacili nam noc w hostelu.Nastepnego dnia przyjechal, ale inny-czerwony zamiast bialego. Nie wybrzydzalismy. W autobusie poznalismy Johnego. Z bolem serca stwierdzam, ze spedzilem z nim tylko kilka godzin, wrocil do Antiguy nastepnego dnia. A teraz garsc informacji o Johnym (Johnatanie), ktore udalo sie zdobyc w jakze krotkim czasie wspolnej podrozy do San Pedro.
Janek ma 24 lata, 195 cm wzrostu i wazy ok 100kg. Mieszka na przedmiasciach Orlando, na Florydzie. Obecnie jest stewardem/stewardesem (meska stewardesa, nie wiem jak sie odmienia). Zanim jednak zostal stewardem byl instruktorem canoeingu, ratownikiem medycznym w karetce, instruktorem sztuk walki i strazakiem. Pierwszy raz wyjechal z kraju w wieku 23 lat, do Belize. Poznal tam dziewczyne, ktora podrozowala po swiecie. Zapytal sie jak moze sobie na to pozwolic, odpowiedziala ze jest stewardesa. Pol roku pozniej John byl Stewardem. Do Gwatemali przyjechal na 4 dni, z malym plecaczkiem. John wierzy w koniec swiata w 2012 roku, choroby leczy swiezymi owocami, kocha dzungle i nie pamieta praktycznie nic sprzed czasu kiedy skonczyl 16 lat. W tym wieku poszedl do collegu (administracja w biznesie), wczesniej uczyl sie w domu. Wiekszosci od mamy, ale jesli chodzi o matematyke to przychodzil sasiad. W piatki wraz z innymi dziecmi, ktore uczyly sie w domu, gral w parku w pilke. W wieku 22 lat wyprowadzil sie od rodzicow. Robi sobie sam kefir, mieszkal przez pol roku bez lodowki (z wyboru, jadl tylko swieze rzeczy, kupione danego dnia), nie oglada filmow (zeby nie wspierac grup, ktorych nie chce wspierac bo nie zgadza sie z ich polityka). Poszlismy razem na kolacje.
F: John, czego sie napijesz, masz ochote na piwo?
J: Hm, piwo… nigdy nie pilem.
F: ?!
J: Od tego robi sie cieplej, tak?
F: Eee, no robi sie, chyba. Ale jak to nie piles?
J: No jakos nigdy nie probowalem, ale chyba bym chcial teraz.
F: Ale piles jakis alkohol w zyciu?
J: Probowalem kiedys wino. I lyka jakiego drinka... chyba margarity. Ale nie smakowalo mi. Piwo smakuje lepiej od wina?
F: No nie mam pewnosci szczerze mowiac. Na pewno chcesz sprobowac...?
J: Tak, czemu nie, jest dosc zimno.

Przez kolejne dziesiec minut kazalem mu przysiegac, ze mowil prawde. Przysiegal. Pytam sie, czy to kwestia religii, czy jego rodzice sa bardzo wierzacy. John mowi, ze w sumie chyba sa, ale on nie jest, nie bardzo mu sie podoba idea religii i wspolnot opartych na tej plaszczyznie. W koncu probuje piwa i od razu krzywi sie jak male dziecko. Popija wielkim lykiem wody mineralnej. Mowie, ze jak nie chce to nie musi pic tego piwa, ale steward chce. Pyta sie, czy moze po prostu wypic duszkiem, zeby nie czuc smaku. Chyba moze. Wiec pije, krzywi sie strasznie i od razu popija woda mineralna. Chyba nie predko napije sie znowu piwa.

John przy piwie. Duze podobienstwo do niejakiego Donnie Darko

Spie nad jeziorem Atittlan. Przez ostatnie 3 dni praktycznie nie bylo tu pradu z powodu wiatrow. No i jeszcze wczorajsze trzesienie ziemii. Rano plywam (woda zimna pieronsko jak mowi tata), pozniej robie prace domowa, a od 14 do 17 mam lekcje hiszpanskiego z Rafaelem. O San Pedro napisze wiecej, ale to nastepnym razem.
Natalia ma dzis urodziny, wiec z tego bloga zycze jej wszystkiego najlepszego!!! Niech wszyscy wiedza, a co tam. Chyba jest w tej chwili w samolocie do Niemiec, bo ma wylaczony telefon.



Panorama z tarasu (panoramicznosc tej panoramy jest na miare moich mozliwosci)

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Dziecko-u nas tez wialo calą noc; ja tego nie moge wytrzymac.Nienawidze takiej pogody!Na szczescie nie bylo trzesienia ziemi ale za to byla sliczna Natalia po hamak i moskitiere.Gdybym wiedziala ze ma urodziny to bym dala jakis slodki prezent a tak tylko ten hamak i moskitiera...no ale od Ciebie a to najwazniejsze...Natalio z tego bloga(u?), bo nie mam jak inaczej- najlepsze zyczenia!mama

Anonimowy pisze...

a opowieśc o stewardzie cudna!- jeszcze mother.ucz sie hiszpanskiego, bo lubie Cie podziwiać.

Anonimowy pisze...

no to skoro wszyscy wiedzą, to wszyscy życzą.
Wszystkiego naj, aby się spełniło!

***
Franek, myślisz, że jak nie masz netu z powodu małego trzęsienia ziemi, a nie, jak to zazwyczaj bywa, z powodu głupiego prowajdera, to jesteś taki fajny?!

Fajny John.
I kto by pomyślał, że osoba, którą najdokładniej opiszesz na Twoim blogu po 2 miesiącach podróży będzie obywatelem USA?
pzdr

Anonimowy pisze...

to byłam ja

Anonimowy pisze...

dzieki Twoim opowiesciom czuje sie niemalze jakbym sama podrozowala:-)
fajnie, ze piszesz!

Anonimowy pisze...

dziękuję gorąco za wszystkie życzenia, choć trochę przedwczesne, ale to dobry znak, że Franek się odzwyczaił od liczenia czasu i od tak prozaicznych rzeczy jak kalendarz :)
-natalia

Anonimowy pisze...

Francuz, powoli zaczynam cię podejrzewac o zmyslanie tej calej podrozy...coraz bardziej niesamowite sa te historie...
PS. Dolaczamy sie do zyczen dla Natalii oczywiscie!!!

Anonimowy pisze...

Chociaż przedwcześnie, to także z całego serca!!! Pogody ducha i odrobinę fartu KAŻDEGO DNIA.

Chociaż amerykanin z Orlando jest rzecywiscie interesujący to i poprzednie znajomości też nie są tuzinkowe.

I tak tych młodych "nosi" po świecie. Nie miałem pojęcia, że jest ich tak wielu.