piątek, 25 stycznia 2008

Ameryka Poludniowa

22ego wstalem rano w Panama City. Herbata i w droge do autobusu. Szybko nauczylem sie kolejnej wielkiej prawdy podrozniczej (czy wrecz zyciowej). Jezeli przywiezie cie w jakies miejsce autobus ulica jednokierunkowa, to szanse na to, ze jego przystanek w druga strone bedzie w tym samym miejscu sa raczej znikome. Z duzym plecakiem takie przemyslenia bola bardziej. Mimo tych przeciwnosci losu udalo sie dotrzec na aerupuerto Tocumen i wsiac do samolotu lot CM 435 do Limy. Tym sposobem rozpoczyna sie przygoda z Ameryka Poludniowa. Z lotniska odebral mnie Carlos (w Limie poddalem idee dojazdu autobusem, bo bylo to jakies bardzo skomplikowane). Tak trafilem do B&B Jose Luis. Tam spedzilem jeden dzien, zwiedzilem centrum Milaflores-jednej z lepszy dzielnic Limy i dosc wczesnie poszedlem spac. Poszedlem spac bo rano trzeba bylo wczesnie wstac. Rano przyjechala Karolina. O przyjezdzie Karoliny wiedzielismy od dawna, ale radosc byla niebagatelna. Karolina nie dosc, ze w ogole przyjechala, mowi po polsku (studiujemy razem, trudno w sumie zeby nie mowila), to jeszcze przywiozla troche prezentow z domu. Zuch dziewczyna! Zjadlem zatem cudowne Prince Polo i przytulilem sie do pluszowego lwa w swetrze z napisem Polska. Kolejna lektura po Wojnie futbollowej i Wspomnieniach tajskiej prostytutki, to Listy z Podrozy Jeremiego Przybory. Przenosimy sie zatem najpierw od podroznika bardzo wielu krajow przez podroze seks biznesowe po Azji i Europie do podrozy po Warszawie...
Przez dwa ostatnie dni zwiedzalismy Lime. Szczerze mowiac nie zrobila na mnie olbrzymiego wrazenia. Nie jest brzydka, jest po prostu bardzo europejska. Tu, to jest pewnie cos duzego, dla europejczyka nie az tak. Zwiedzanie Limy umilaly mi opowiesci Karoliny z Kolumbii. Spedzila tam 3 ostatnie tygodnie z przyjaciolmi poznanymi wczesniej w Kanadzie. Historie niesamowite.
To co Peru ma najlepszego do zaoferowania to chyba jednak jest przyroda i male wioski, a nie Lima. Nie ma zatem co zwlekac tylko czas ruszac dalej, na poludnie. Dzis jedziemy do Pisco. Zdjecia z Limy nieco pozniej, tu za bardzo nie mam jak.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

dziecko!Ale sie ciesze , ze to dotarlo!Balam sie , ze prince polo sie rozpusci w waszych upalach...
Podziekuj Karolinie ogladaj, poznawaj rozmyslaj i badz szczesliwy.No i oczywiscie rob zdjecia.caluje mocno-mama.

Anonimowy pisze...

Wlasnie ogladalismy narty, jeden Kanadyjczyk za meta sie przewrocil, zgubil obie narty ale do smiechu mu bylo bo prowadzil... Duzo sie tu dzieje przed telewizorem jak widzisz. Idziemy na sobotni basen zaraz. Gienek.

Anonimowy pisze...

Rewelacyjny Blog!

Czyta sie z przyjemnością licząc na więcej. Backpacking w najlepszym wydaniu, keep exploring.

Anonimowy pisze...

Aaaaa jak sytuacja w Sonie? sa jakies przecieki na miejscu? ;)