W podróży nie robi się kilku rzeczy. Nie nastawia budzika zbyt pochopnie, nie wychodzi z miejsca kwaterunku jeśli pogoda nie dopisuje, nie chodzi do pracy czy szkoły, nie odśnieża podjazdu i, mówiąc ogólnie, nie dba za bardzo o upływ czasu. Z drugiej strony, jest wiele rzeczy, które robi się znacznie częściej niż w domu. Wstaje z permanentnym uśmiechem na twarzy, je różne dziwne rzeczy, mówi nad wyraz często w języku obcym i wiele, wiele innych. Wnikliwy czytelnik, który zwrócił uwagę na tytuł tego posta, może się już trochę domyślać o czym dokładnie autor tym razem chce napisać.
W podróży często trzeba się żegnać. Tak naprawdę. Tak jak w Casablance.
Pożegnania zna każdy, z tym, że głównie z filmów. Bo kiedy ostatnio żegnaliśmy się z kimś tak naprawdę? Mi na przykład nie zdarza się często. Bo co innego widzieć kogoś po raz ostatni, a co innego o tym wiedzieć przy okazji owego widzenia. Sama ostatniość pożegnania nie czyni.