Ostatnie dni nie obfitowały w rzeczy szczególnie ciekawe do opisania.
Najdłuższe trekkingi – do sklepu po bułki.
Największa przygoda – jak nie wziąłem lekarstwa o wyznaczonej godzinie.
Widoki – z okna, na podwórze. Raz spadł grad i zalało cały ogród. Żyłem tym cały kolejny dzień.
Teraz wszystko się zmieniło. Po pierwsze wyzdrowiałem. Mogę chodzić, skakać, podnosić różne gadżety. Bardzo przyjemny stan rzeczy. Zmieniły się też psy, bo jestem w Kolumbii, a tu są kolumbijskie psy.