sobota, 4 października 2008

Wspomnienie szarego misia

Rzeczywistość zaatakowała z pełną mocą- zajęcia na studiach, rozmowy o pracę, naprawić pralkę, pies się zsikał, itd. Większość znajomych pisze już swoje prace magisterskie, ma różne poważne zajęcia i rzadko pojawia się w instytucie. W ich miejsce pojawili się młodzi, "żądni wiedzy" adepci sztuki  socjologicznej. Niby nic, a człowiek czuje się jakoś nie na swoim miejscu. Nie należę już ani do grona ludzi z którymi zaczynałem studia, ani do tych z którymi studiować przyjdzie mi teraz. Z drugiej strony będzie okazja, by tych młodych wilków poznać po raz pierwszy, a starych znajomych odkrywać ‘na nowo’ - poznawanie nowych ludzi zawsze sprawia mi dużo przyjemności. 

Powrót do Domu ma dwie twarze. Z jednej strony jest to oczywiście zderzenie z prozą życia, koniec przygody, monotonnia itp. Z drugiej strony ten Dom, jego idea, zawsze dawała poczucie spokoju. Świadomość miejsca, które gdzieś tam jest, do którego zawsze można wrócić, pozwalała przetrwać wszelkie trudne momenty. Do tego krótkie chwile tęsknoty nie były w sumie aż takie złe. Wielu ludzi, których poznałem po drodze nie miało takiej sytuacji jak ja. Nie mam na myśli jakichś drastycznych przypadków tylko te prozaiczne- nie zaczęte studia, brak pracy, mieszkania. Ci ludzie, chcąc lub nie, uświadomili mi jak wiele mam. Oczywiście nigdy nie spieszyło mi się bardzo do domu, ale gdy już nadszedł czas powrotu nie byłem specjalnie smutny. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że byłem wesoły. Myślę, że Nomadą (wcześniej myślałem, że Nomadem, ale mama mnie poprawiła) trzeba się urodzić, nie można się nim stać. W przeciwnym wypadku Dom musi zawsze gdzieś tam być. Żeby do niego wracać, żeby za nim tęsknić, żeby go wspominać. Bez Domu z tyłu głowy trudno być szczęśliwym nawet w najpiękniejszych miejscach świata. 

Rano, przed wyjściem na pierwsze zajęcia spojrzałem się w lustro. (o głębokich przemyśleniach egzystencjalnych przy okazji spoglądania w lustro są miliony blogów, ale spokojnie, nie zamierzam iść specjalnie długo w tym kierunku). To spojrzenie było o tyle inne od większości pozostach (mamy w domu dużo luster więc i spojrzeń dużo) gdyż spojrzałem się w nie w pewnym, konkretnym celu. (5 powtórzeń słowa ‘spojrzenie’…i jak tu wydać książkę?) Próbowałem znaleźć coś, co się zmieniło, jakiś fizyczny dowód na przebytą przeze mnie drogę. Bezskutecznie można powiedzieć. Żadnych poważnych blizn czy znamion, waga zbliżona, nawet fryzura ta sama.  Wtedy zobaczyłem małego białego misia. Siedział sobie na nocnej szafce, na drugim, lustrzano-odbicianym planie. Wyglądał zupełnie jak Pablo (co, w przypadku bliźniaków, jest stosunkowo typowe). Nie był to jednak taki Pablo jakiego pamiętam. Ten jest bielutki, kudłaty, zadziorny i pełen animuszu. Tamten był szary z odrobiną innych, różnokolorowych plam. Smagany słońcem Brazylii i wiatrami Patagonii. Sponieweiranym przez tajskie barmanki i rozchwtytywanym przez angielskie turystki. I tamtemu nie pomogło już żadne pranie  (próbowałem, naprawdę). Tych plam i kołtunów nikt mu już nie zabierze. To, przez co przeszedł zostawiło na nim ślady absolutnie niespieralne. Chyba mało który pluszowy miś może być tak dumny ze swojego zdecydowanie opłakanego stanu. Myślę, że choć to dość niepoważne, to ten mały, szary miś mógłby powiedzieć o mnie bardzo dużo. Nie tyle głęboka analiza porównawcza braci bliźniaków, co jedno małe spojrzenie pokazałoby przez co razem przeszliśmy. Jedno małe zdjęcie szarego misia mogłoby powiedzieć więcej, niż sto tysięcy słów. Miś się jednak zgubił, a ja muszę się teraz odnaleźć za nas dwojga. 

W ten oto sposób kończymy podróz i przygodę z blogiem. Pisząc dalej dołączyłbym do wielkiego grona osób piszących o spoglądaniu w lustro, przez okno, tudzież pod dywan. Bloga oczywiście nie kasuje. Może za jakiś czas zabiorę nowego Pabla na jakąś powazniejszą wyprawę… wtedy napewno wrócimy, niech chłopak ma swoje pięć minut- pozna trochę świata i zyska odrobinę rozgłosu. Póki co-Rzeczywistość. Za kilka tygodniu spróbuję zorganizować w Warszawie mały pokaz slajdów i krótką opowieść. Zapraszam serdecznie wszystkich! Napiszę tutaj szczegóły jak tylko jakieś będą. A teraz chciałbym serdecznie podziękować wszystkim, którzy to, co pisałem, czytali. To co przeżyłem było niesamowite, a fakt, że mogłem się tym z kimś podzielić, a może nawet kogoś zainspirować dawał mi dużo radości. Tyle chyba starczy, i tak jest już sporo. 
Dziękuje.

34 komentarze:

Anonimowy pisze...

Franek, dziękuję za wspaniałą podróż dookoła świata, w którą wraz z Pablem zabrałeś nas wszystkich - nas, czyli Twoich czytelników. J.

Anonimowy pisze...

Ja także dziękuję, za podróż dookoła świata, a przede wszystkim za przekonanie, że można i warto mieć odwagę realizować swoje marzenia.
K.

Anonimowy pisze...

'Miś się jednak zgubił, a ja muszę się teraz odnaleźć za nas dwojga.'
Dobre. Wchodze tu sobie z przyzwyczajenia a tu takie zdanie!
R.W.

Anonimowy pisze...

chyba za nas dwoje,a nie za nas dwojga...zreszta najważniejsze ,żeby sie odnaleźć...
Podziwiam i podziwiam.m

Anonimowy pisze...

dziękuję!!!!!!

Anonimowy pisze...

Czytam prawie od początku. Tylko z wpisów mogę Cię znać. Z wpisów wynika mi, że jednak, hmmm, wydoroślałeś. I popieram koniec bloga - jesiennych wynurzeń o spadającch liściach i przemijaniu moglibyśmy nie zdzierzyć: ;) A i tak najlepiej zrobił to "Mumio": "...jesień, jesień, jesień..." :) CU na pokazie slajdów! / Wierna czytelniczk-A.

Anonimowy pisze...

Dziękuję,to była wielka radość poprzez ten blog uczestniczyć wraz z Tobą w tej wspaniałej podróży, będzie mi tych wpisów bardzo brakowało, ale cóż...
czekam niecierpliwie na informacje o slajdowym spotkaniu. Powodzenia w zmaganiu się z rzeczywistością :-)

Anonimowy pisze...

WIELKIE DZIĘKI ZA TEN ROK!!!!

Julka Wolin pisze...

To ja dziękuję! Do przeczytania!

Anonimowy pisze...

w kwestiach językowych to proponuję "za nas dwóch". ale zdanie piękne.

w kwestiach "nie należę już do grona ludzi, z którymi zaczynałem studia", to foch i, cytując Dzióbka, pfff.

a jeśli chodzi o pranie Pabla, to już wiesz, jak to się skończyło.

też dziękuję za to, że pisałeś. wierz mi, Tylor może się schować.

Anonimowy pisze...

Czytałam i podrozowałam razem z Toba.
Dziękuję z całego serca !
53-latka

bas_mat pisze...

bardzo ladne zakonczenie tej podrozy... i oby ta szara rzeczywistosc byla raczej najpierw zlota polska jesienia, a potem mrozna biala zima!
b.

Anonimowy pisze...

fajno było!
Czekam na szczegóły odnośnie spotkania w Warszawie i slajdów.

Chciałabym pojechać przynajmniej na pół roku do Ameryki Południowej, no i Twoje pisanie bardzo pomaga w planowaniu podróży. Dzięki.

Daria

Anonimowy pisze...

Hej,

również dziękuję za możliwość "odbycia" tej fascynującej podróży. Czytałem od początku i do końca, rzecz jasna :)

Pozdrawiam serdecznie,
ecco

Anonimowy pisze...

O nie!!!
Ja niby rozumiem powody, dla których postanowiles nie pisac dalej, ale z drugiej strony sie nie zgadazam, tak bardzo dalej chcialabym miec mozliwosc czytania i pozdrozowania razem z Toba przez swiat....

Do zobaczenia mam nadzieje na pokazie slajdow :)

Matylda

Anonimowy pisze...

dziekuje za wszystkie zdjecia.
tesknie za pablem.
marcin

Anonimowy pisze...

Malinowski też się może schować...

Anonimowy pisze...

...i jak teraz to ma być dalej.. bez franztravel..bez krzepiącej myśli w złej chwili , że nic to... za to wieczorem zajrzę sobie do Franka no a teraz co będzie ? "tego się nie robi kotu"...
Szkoda, że to koniec tej podróży, bardzo Pana polubiłam, jest Pan niezwykły w najlepszym tego słowa znaczeniu... i przesympatyczny.. tak czy owak wiem, że jednak będę zaglądać.. z nadzieją , przyjemności czytania Pana tekstów nawet jeżeli nie o dalekich podróżach to o czymkolwiek.. Ira

Anonimowy pisze...

Dziekuje rowniez. Piekne pdsumowanie i reflekje, szczegolnie te, na temat domu, lustra, Twojego w nim odbicia i... o "pomietym" misiu.

Zycze przede wszystkim szybkiego odnalezienia sie. Jola

jimagine pisze...

każda opowieść ma koniec...niestety ta również...dziękujemy i pozdrawiamy Franka i Bliźniaków Pabli :)przekonani ,że Pablo 1szy też czasami mimo nowych przygód jeszcze tu zagląda w jakiś tylko sobie znany sposób :)

Anonimowy pisze...

Zal że to juz koniec,było świetnie
Pozdrowienia ze Szczecina dla Pana i Pana Mamy 54-latka.

Anonimowy pisze...

lubię czytać co tutaj piszesz, bo podoba mi się twoje takie pozytywne i otwarte spojrzenie na świat.. z chęcią wpadnę w Wwie na pokaz zdjęć.. :) pozdrawiam! Ania z lokami

Unknown pisze...

Ja tez dziękuję za piękną podróż. Codziennie sprawdzałam co u Ciebie i niepokoiły mnie dłuższe przerwy. Miałam nadzieję, że złapałeś taki dystans w czasie tego roku, że napiszesz jak teraz widzisz ten kraj i jego obywateli jako podróżnik. Do tego jednak pewnie potrzebna byłaby znacznie dłuższa nieobecność. Było to zresztą tak zwane pobożne życzenie, bo trudno mi rozstać się z tym blogiem. Smutno mi, że Pablo nie wrócił i wolę sobie wyobrażać, ze siedzi syty wrażeń u Ciebie w pokoju na półce i jest w ulubionym kolorze Prosiaczka. Pozdrawiam Cię serdecznie
RD - rówieśnica Twojej Mamy i Jej wieloletnia wielbicielka jako Artystki i Człowieka, a obecnie i Twoja też.(Jamniczka Kreska cierpiąca chwilowo na kręgosłup macha ogonem i pozdrawia Waszego chorego psa).

Anonimowy pisze...

koniec twojej podróży uświadamia mi że już minął cały rok radości z bycia mamą. to takie moje podróże równoległe...twoja dobiegła końca a moja zaczęła kolejny roczek. bardzo dziękuję za możliwość bycia tam będąc tu. mama Ewa

Anonimowy pisze...

Dziekuje Pani Krystynie Jandzie dzięki której trafilam na opis Twojej podroży. Jestes wspanialym interesującym człowiekiem gratuluje Twoim Rodzicom takiego stna.Zyczę powodzenia w studiowaniu

Anonimowy pisze...

Gratuluję odwagi!
Dzięki blogowi Pani Umer dowiedziałem się o Twojej przygodzie.
Kiedy byłem w Towim wieku, nie mialem możliwości by pozwolić sobie na taką eskapadę.
Ale za to teraz wyruszam często w świat. Byłem w większości miejsc, które i Ty odwiedziłeś.
Ale to już nie to samo, gdybym to zrobił w Twoim wieku.

Zapraszam do siebie, na pewno rozpoznasz tam wiele znajomych zakątków :)
http://swiatowid.bloog.pl

Anonimowy pisze...

Smutno będzie bez opowieści ze świata ale to zrozumiałe, że przestajesz pisać. Pozostało nam tylko czekać na kolejną wyprawę i na pokaz slajdów z minionej. Powodzenia w starciu z rzeczywistością. ś

Klementyna pisze...

No tak, teraz masz ważniejsze sprawy na głowie, studia i w ogóle powrót do codziennego polskiego życia, podróż skończona to i ten blog również. Ciekawie piszesz, szczerze, z humorem i masz takie świeże spojrzenie, to nie tylko cecha młodości ale głównie Twej wrażliwości. Dziękuję za to co tu przeczytałam i zobaczyłam, na pewno wybiorę się na spotkanie z Tobą oraz Twymi zdjęciami i opowieściami na żywo, tylko jak my się o tym dowiemy, skoro tutaj już nie zamierzasz pisać to nie ma po co zaglądać na FRANEK I PABLO OKRĄŻAJĄ ŚWIAT! Proszę, zamieść informację o spotkaniu na blogu Magdy Umer lub Krystyny Jandy, bo te śledze często. Wszystkiego dobrego Franku! :-) Klementyna/Brzoza

Anonimowy pisze...

Panie Franku. Patrzę na Pana obecne zdjęcie na stronie Pana Mamy. Niby taki sam, a jednak inny. Jak ten miś Pablo. Widać teraz na Pana twarzy dorosłość. Pana Rodzice mogą być dumni z TAKIEGO syna. Wiem, co piszę, sama mam dwóch synów. Pozdrawiam serdecznie
Marysia

Anonimowy pisze...

Dziekuje, czytalam, czekalam na wpisy, bylo ciekawie, szkoda ze podroz sie skonczyla.
Joanna

Anonimowy pisze...

Ciesze sie ,ze wrociles caly i szczesliwy; chociaz wyraznie widac,ze wwiozles do kraju pare kilo obywatela mniej;))Pozdrawiam
elwira

Anonimowy pisze...

Cześć,
ja wróciłam z podróży dookoła świata w lutym.. teraz surfuje sobie po necie i przeglądam strony ludzi, którzy mieli podobne doświadczenia.. fajnie, że coraz więcej z nas ma odwagę żeby spełniać marzenia:) tak czy inaczej Twój blog sentymentalnie mnie nastroił:) hehhe pozdrawiam Dominika (dominikarenska@wp.pl)
www.okurdejakdaleko.photoblog.pl

Anonimowy pisze...

nauczylem sie bardzo wiele

Anonimowy pisze...

Cóż, Twoja podróż skończyła się dwa lata temu. Ja przeżyłam ją w jakieś półtora tygodnia, odkrywszy link do tego bloga na stronie Twojej Mamy. No i zachorowałam. Zachorowałam na podróże. Nie wiem czy znajdę w sobie dość odwagi, aby wyruszyć w podróż dokoła świata. Na początek Włochy:) Nie będę zbyt oryginalna pisząc o tym jak bardzo podoba mi się Twój styl pisania, ale, cóż, taka jest prawda;) nie wiem co teraz będę robiła, chyba zacznę czytać od początku, bo uzależniłam się od Twojego pisania. Dziękuję:)
Dominika
P.S. łudząc się, że kiedyś tu zajrzysz, przeczytasz i odpiszesz takie małe pytanie:
czy taka podróż pomaga "odnaleźć siebie"? bo nie rozwiązuje wszystich problemów, prawda?