piątek, 15 lutego 2008

Machu Picchu technika Tarantino

Na wstepie od razu rozczaruje tych, ktorzy liczyli na duzo krwi, przemocy i wbijanie strzykawek prosto w serce. Technika Tarantino to w tym przypadku uzywanie kolorow. Z racji braku weny i umiejetnosci zebrania ostatnich dni w jakas spojna calosc postanowilem napisac tego posta w punktach. Jak na Mat-fiza przystalo. Ale, ze punkty ukladaja sie w pewna hierarchie, to mozna by pomyslec ze np. punkt pierwszy jest wazniejszy od punktu drugiego itd. Jesli natomiast mamy punkt zielony, niebieski czy seledynowy to jedyna hierarchia jest hierarchia preferencji osobistych. Z tym moge sie jakos pogodzic.

Czerwony...
...jest punktem o charakterze nieco moralizatorskim. Skierowany jest do tych, ktorzy uwazaja, ze z podrozami mozna czekac i odkladac w nieskonczonosc. Nasza podroz na Machu Pichcu trwala 4 dni. Po trzech nocowalismy w Aquas Calientes. Mozna tam tez dojechac z Cuzco luksusowym pociagiem w bodajze 9 godzin. A wiec my brudni, zmeczeni i pelni wrazen docieramy do owych Goracych Wod. Rownoczesnie docieraja tam setki amerykanskich emerytow. Same miasto jest tak turystyczne, ze oprocz lokalizacji (otoczone pieknymi wysokimi gorami) nie ma w nim absolutnie nic specjalnego czy interesujacego. Wagon amerykanskich turystow idzie spac po dlugiej drodze pociagiem do luksusowego hotelu na koncu swiata. Rownoczesnie Franek z Karolina doswiadczaja pierwszego cieplego prysznica od 3 dni (jak na Aquas Calientes przystalo). Nastepnego dnia jedni podroznicy wstaja o 4.00 zeby wejsc na szczyt Machu Picchu (nazwa nie oznacza nic innego niz Stara Gora). Inni wstaja znacznie pozniej i na szczyt wjezdzaja wygodnym autokarem. Niektorzy pewnie nie bardzo widza w tym miejscu dlaczego wersja harder jest taka znowu lepsza od wersji softer. Ale turysci nie spotkali czegos co przypomina ryjowke, nie kapali sie w goracych zrodlach w swietej dolinie, nie widzieli miast zniszczonych przez trzesienie ziemi i nie stawiali karnawalowego drzewa w przerwie zjazdu rowerowego gdzies na gorskiej drodze. Turysci spali jeszcze gdy zza mgiel zaczynaly wylaniac sie budowle Machu Picchu, a ptaki spiewajaco budzily sie do zycia. Gora nie odpuszcza jednak tak latwo. Mozna dojechac do niej autokarem, ale na szczycie nikt juz nie moze swiadczyc uslug transportowych. Co wiecej, najlepszym punktem widokowym na Machu Picchu jest pobliskie Wayna Picchu. Gora na ktora ja, nie bedac naprawde zadnym supermenem, wchodzilem 25 minut. Po drodze spotkalem wiele osob, ktorym zajmuje to poltorej godziny. Wiele poddaje sie w trakcie drogi. Ci, ktorzy juz wejda, czesto sa tak zmeczeni, ze trudno im cieszyc sie pieknem, ktore ich otacza. Rozmawialem tam z wieloma osobami i kazdy mowi, ze teraz (majac na mysli moj wiek) jest moment zeby takie glupoty robic. Czekanie nie przyniesie nic dobrego.
Koniec tonu nauczycielskiego, ale naprawde to co mi mowili sklonilo mnie do napisania punktu czerwonego.

Zielony
W okolicach Cuzco jest zwyczaj stawiania drzewa karnawalowego. Polego to na tym, ze scina sie drzewo, obwiesza je miskami, wiadrami, garnkami itp i stawia z powrotem. Przy tym stawianiu mialem przyjemnosc byc. Zatrzymalem sie w miejscowosci o jednej ulicy na herbate. A tam cala wioska uczestniczy w stawianiu owego drzewa. Obrzucaja rozowym papierem toaletowym, siluja sie, smieja i ogolnie dobrze bawia. Oczywiscie na poczatku nie mialem pojecia co sie dzieje, ale klienci jedynego baru miejscowosci o jednej ulicy chetnie wszystko mi wytlumaczyli. Nastepnie, urzeczony zmaganiami mieszkancow, dolaczylem do ekipy stawiajacej. Radosci bylo duzo, zostalem nawet zaproszony na scinanie drzewa nastepnego dnia (to bowiem drzewo, ktore tak dzielnie sie stawia w przedostatni dzien karnawalu, scina sie dnia ostatniego). Jedno z bardziej radosnych przezyc mojej podrozy.

Z drzewem karnawalowym w tle

Zolty
W Peru bardzo waznym pruduktem uprawnym jest coca. Coca rosnie wszedzie w gorach. Jest to dokladnie ta sama coca, ktora niektorzy moga kojazyc z nielegalnego narkotyku o nazwie kokaina. Zaden zbieg okolicznosci. Coce Peruwianczycy uzywaja na wiele sposobow i podobno produkcja kokainy nie jest tu istotnym odsetkiem. Z koki pije sie herbate, robi sie cukierki, zuje sie itd. Jest ministerstwo do spraw uprawy coci ktore pilnuje, by ilosc coci produkowanej byla rowna ilosci coci uzywanej i przetwarzanej dla innych potrzeb niz produkcja kokainy.

Buszujacy w Koce

Niebieski
Na Machu Pichcu byl kilkanascie lat temu najlepiej zachowany zegar sloneczny Inkow na swiecie. Nastepnie Browar Cuzquena postanowil nakrecic tam reklame swojego produktu. "Pech" jednak chcial, ze jeden z dzwigow z kamera (chyba bez kamerzysty) urwal sie i zlecial uszkadzajac ow slynny zegar... W Machu byl tez od stuleci wielki zagadkowy obelisk. Prezydent Peru kazal go obalic, zeby na terenie mogl wyladowac smiglowiec z Hiszpanska para krolewska.


zegar sloneczny

Brazowy
W Peru nie jest latwo budowac koleje, drogi i osady. Na wlasno oczy widzielismy miejsca, gdzie kiedys byly spore miasteczka, jezdzily pociagi i samochody. Trzesienia ziemi, wylewy rzek, lawiny blotne itp sprawiaja, ze czesto po takich przedsiewzieciach nie zostaje nawet slad. Walka z zywiolem jak mowi inzynier Ernest.


Tu byly tory

Ide spac. Jutro wstajemy z Pablem o 6 i idziemy na wielka gore. Tshinka, 5400 m n.p.m. z hakiem. Nigdy nie bylem tak wysoko, Pablo chyba tez nie. Jest rowniez spora szansa na pierwsze w tym roku stapanie po sniegu.
Cytuje Karoline: "Dobra Kieslowski, zmykamy"

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Chyba niejeden sporo by oddał za taki brak weny :) rozumiem, że na biały przyjdzie pora po odnalezieniu śniegu...

Anonimowy pisze...

Kepa traw gorach - super!!!!
Zegar i obelisk - przerazajace...
Emerytom amerykanskim tez sie nalezy... chociaz ryjowki nie zobacza, o nie.

Anonimowy pisze...

mat-fiz mat-fizem, ale jako pobierający nauki również gdzie indziej mogłeś napisać po prostu "skala nominalna".

ponadto uważam, że punkt niebieski można by podciągnąć pod czerwony i wtedy miałby on następujące przesłanie:
"go to machu pichu now, bo potem:
a. się nie wdrapiecie
b. może go już nie być at all"

Anonimowy pisze...

... a mi sie spodobal ukryty przekaz w stylu "Legendy o żółtym serze" (vide postoj na herbatke wraz z pozniejsza wzmianka o surowcach "herbacianych") ;)...

*just kiddin' jakby co :)

Anonimowy pisze...

Noooooo tak - dzięki, że mi uświadomiłeś, że dla mnie jest już za późno ;)))
Ale na szczęście jest "wersja dla geriatryków" i może, może ...
A na serio: piękne fotki, piękne widoki, piękna dziewczyna
Pozdrawiam Was ciepło
Joanna

Anonimowy pisze...

polecenie jasnogorskie-spełnione.mama

Anonimowy pisze...

A kiedy ostatni raz byles w Irishtown Recycling Centre?